Choć program wyjazdowy naszego bielskiego oddziału PTT jest bardzo bogaty zdarzają się i takie, wolne weekendy. Cóż wtedy ze sobą zrobić? Oczywiście iść w góry!
W dobie internetu i praktycznie stałej komunikacji ze światem problem ze spontanicznymi wypadami ogranicza się w zasadzie do chęci. Na szczęście w naszej kameralnej ekipie nie brak zapału i entuzjazmu. I tak kolejna sobota spędzona w górach, w Beskidzie Śląskim na szlakach z Bystrej przez Klimczok, Trzy Kopce, Błatnią do Wapienicy. Kolejne 20 km przedeptanych ścieżek, kolejne parę niezapomnianych obrazów, te same schroniska i miejsca mniej lub bardziej ulubione, ale choć każdy z nas przechodził odcinkami tej trasy wielokrotnie, to również i tym razem wszystko było inne. To co wpływa na nasz odbiór i postrzeganie otaczającej nas rzeczywistości to nie tylko pogoda czy piękno krajobrazu, ale także ludzie, z którymi dzielisz ten wspaniały czas wędrówki. Droga i czas to jest to, co dają nam góry, ucząc nas postrzegania piękna świata i drugiego człowieka.
Nasza sobotnia wycieczka odbyła się w cieniu niepokojących wydarzeń spod Nanga Parbat. Jak chyba każdy z uwagą i nadzieją śledziliśmy doniesienia z przebiegu akcji ratunkowej. Nie mogliśmy wyjść z podziwu dla odwagi i poświęcenia oraz niesamowitych (!) wyczynów ekipy ratunkowej. Byliśmy pod wrażeniem walki i woli przetrwania francuskiej himalaiski. Równie dobrze mogliśmy to robić w zaciszu domowego ciepła, jednak czy tylko mnie bardziej adekwatnym miejscem wydały się właśnie góry?
Góry z czasem stają się pewną formą pięknego uzależnienia, które dotyczy wielu, a jednocześnie dotyka nas głęboko w bardzo indywidualny sposób. Pod relacjami z Nanga Parbat pojawiało się wiele komentarzy wyrażających brak zrozumienia dla osób, które chodząc w góry narażają siebie i innych na niebezpieczeństwo. Oczywiście nie ma co porównywać wyjścia na Klimczok z wyprawą w Himalaje, ale każde góry są piękne i potrafią być niebezpieczne nawet dla doświadczonych turystów. Ostra krytyka spotykała się z ostrym osądem, ale w zasadzie nikt nie udzielił odpowiedzi na to nurtujące pytanie, które wciąż wywołuje wiele dyskusji… „dlaczego chodzicie w góry?” Również czuję się adresatem tego pytania i dlatego chciałabym, w tym czasie kiedy wszyscy stali się ekspertami i sędziami, spróbować na nie odpowiedzieć.
Dlaczego chodzimy w góry? Nie ma uniwersalnej odpowiedzi na to pytanie. Każdy z nas wybiera góry z różnych powodów, ale to co nas łączy to pasja. Pasja to motor działania każdego człowieka, jest to coś całkowicie indywidualnego, ale jednocześnie dzielimy się tym z innymi, którzy postrzegają ją w zupełnie inny sposób. Nasza pasja to góry. Góry wzmacniają ciało i ducha. Leczą lęki i obawy stawiając wyzwania. Dają satysfakcję z przebytej drogi i zdobytych szczytów, ale uczą pokory wobec przyrody i dystansu do samych siebie. Zdzierają maski pokazując prawdziwą twarz człowieka. Szukamy w nich siły, wyzwań, satysfakcji, radości, piękna, bliskości z naturą, ukojenia, spokoju, samotności, ludzi. Tak jak w każdą pasję zagłębiamy się coraz bardziej, zdobywamy doświadczenie i nowe umiejętności, próbujemy czegoś nowego. Chcemy doświadczać więcej i więcej. Z tą pasją możemy iść w wielu kierunkach i to w jakim kierunku podążymy zależy od naszych wyborów, ale także i możliwości. To jak wiele poświęcimy dla pasji zależy indywidualnie od każdego człowieka i ta reguła nie dotyczy jedynie gór. Warto zwrócić uwagę, że im wyższe góry tym mniej „przypadkowych” ludzi się spotyka. To nie jest dla każdego i nie musi być. Jednak to, że Ty nigdy byś nie skoczył na nartach nawet z najmniejszej skoczni nie oznacza, że należy całkowicie zakazać skoków, bo jest to niebezpieczne dla osób, które nie mają przygotowania. Słowo klucz – odpowiednie przygotowanie. To jest coś od czego w wielkim stopniu zależy nasze bezpieczeństwo w górach i coś na co mamy wpływ. Warunki mogą być trudne, pogoda brzydka, wiatr bardzo silny, może nas złapać burza, ale mając wiedzę i umiejętności jesteśmy w stanie reagować i podejmować decyzje. Niewiedza czy lekceważące podejście do wypracowanych zasad bezpieczeństwa wędrowania po górach to jest coś, co należy traktować jako największe zagrożenie i powinniśmy temu przeciwdziałać. Nie śmiem natomiast oceniać ludzi, którzy podejmują ryzyko wyjścia na niezdobyty zimą ośmiotysięcznik. Podjęli decyzję, która była konsekwencją dokładnej analizy ich przygotowania i możliwości. Pod Nanga Parbat nie było przypadkowych ludzi i wierzę, że podjęli słuszne decyzje.
Każdy z nas podejmuje trud wędrówki kierując się różnymi pobudkami, ale niezależnie od tego, co nas ku górom pcha, dla nas wybór jest oczywisty.
Martyna Ptaszek
.