Tym razem postanowiliśmy zdobyć Magurkę od strony jeziora Żywieckiego. Dojechaliśmy do miejscowości Bierna, która okazała się bardzo malowniczą wioską. Stamtąd rozpoczęliśmy podchodzenie na grzbiet masywu. Dość chłodny poranek zamienił się w piękny, rozsłoneczniony dzień. Po mozolnym podejściu osiągnęliśmy przełęcz pomiędzy Przyszopem a Przysłopem. Tam zrobiliśmy przerwę konsumpcyjno-fotograficzną, po czym ruszyliśmy dalej. Przy podejściu na Rogacz zatrzymaliśmy się przy Diablim Kamieniu. Jest to ciekawa formacja skalna zbudowana z piaskowca. Dalej kamienisty wąwóz zaprowadził nas już prosto na Rogacz. Okazało się, że droga wiodąca grzbietem Magurki to w tej chwili niemal autostrada. Od kilku lat w tym rejonie funkcjonuje system biegowych tras narciarskich i szlak turystyczny jest ich częścią. W rejonie Czupla czyli najwyższego wzniesienia Beskidu Małego niespodziewanie minęła nas… maszerująca kompania wojskowa. W końcu osiągnęliśmy szczyt Magurki i tu kolejna niespodzianka. Czekał na nas mianowicie Korneliusz ze swoim słynnym „barszczykiem” i fraszkami Sztaudyngera. W znakomitych humorach zeszliśmy przez Hańderkulę do Straconki i autobusem miejskim wróciliśmy do Bielska.
Teresa Kubik
.