Rozpoczęta w pierwszy tej jesieni mroźny niedzielny poranek wycieczka krajoznawcza zawiodła nas do Słowackiej Orawy. Kraina ta oddalona jest zaledwie półtorej godziny jazdy busem od Bielska (tutaj ukłon w stronę Pana Kierowcy, który prowadząc pojazd wykazał się ostatnio coraz rzadziej spotykanymi rozwagą i kulturą kierowania. Dziękujemy!
Po „ujawnieniu” nam celu i planu podróży przez Martynkę Ptaszek, naszą przewodniczkę, spokojnie dotarliśmy do parkingu w miejscowości Oravsky Podzamok u podnóży Zamku Orawskiego. Niezwykłe.
Niezwykle przyjemną okazała się również pierwsza tego dnia ewolucja pogody – z mroźnej pochmurnej w chłodną słoneczną, umożliwiająca nam wykonanie kilkuset (łącznie)zdjęć niezwykłego zamczyska z naturalnym nasłonecznieniem. Dziękujemy!
Imponujący swoim położeniem i dość dynamiczną historią zamek pokazał nam sympatyczny Słowak, przewodnik, mówiący swobodnie i bezpośrednio po polsku. Dziękujemy!
Ciekawostki dotyczące zamku i jego mieszkańców (niektórzy nieco odbiegają od przeciętności, co widać na jednym ze zdjęć z podziemi), razem z jego pnącymi się chwilami dość ostro 660 stopniami wszystkich schodów oraz z ponad 100 metrów nad poziomem rzeki, są naprawdę warte uwagi i znakomicie uzasadniają wybranie się w tamte okolice. Zwiedzanie zamku zajęło nam prawie dwie godziny, upływu których zbytnio nie zarejestrowaliśmy.
Kto (lub co)-kolwiek steruje pogodą uznało, że wystarczy już słońca i na dalszą część drogi, do Muzeum Oravskej Dediny (Skansen Wsi Orawskiej) w Zubercu – włączyło nam chmurki.
Chata biednego chłopa, chata średnio zamożnego chłopa, chata bogatego chłopa, sołtysa, plebania, młyn, dzwonnica, budynki gospodarcze i pochodne wszelakiej proweniencji zgrupowane w malowniczej dolince małego potoczku – zebrana tu historia wsi poprzez jej budownictwo i wyposażenie. Ciekawy klimat wnętrz, które wyglądają często jakoby ich mieszkańcy przed chwilą stamtąd wyszli. Mapki z objaśnieniami w języku polskim znakomicie ułatwiły zrozumienie szczegółów. Będąc w skansenie naprawdę warto udać się do toalety.
Pożegnawszy skansen, po chwili deliberacji nad miejscem spożycia posiłku, zająwszy miejsca w wygodnym autobusiku pojechaliśmy do Namestova, miasteczka na brzegu sztucznego jeziora Orawskiego. Tu ciekawą historię tych okolic opowiedziała przewodząca nam Martynka. Dziękujemy!
Jeszcze smaczny krzepiący posiłek, kolejna zmiana pogody – tym razem włączono nam śnieżek (dziękujemy…), i w drogę powrotną.
Sympatycznie spędzony dzień w towarzystwie sympatycznych ludzi, w przyjemnych okolicznościach (tak przyrody jak i architektury).
Dziękujemy wszystkim!
P. B.
.