W piękny niedzielny poranek, 25 sierpnia 2019 r. o godzinie 5:45 sympatycy wycieczek górskich organizowanych przez Oddział PTT w Bielsku-Białej licznie stawili się na dolnej płycie PKS w Bielsku-Białej, by razem wyruszyć autokarem na Słowację w rejon Małej Fatry i zdobyć szczyt Suchy (1438 m n.p.m.). Po sprawdzeniu obecności przez naszego przewodnika, Pana Witolda Kubik, wyruszyliśmy dzielnie ku przygodzie. Przewodnik opowiedział nam o trasie, którą mamy w planie. Dostaliśmy również dokładny instruktaż jak należy zachować się w czasie burzy, pamiętamy wszyscy ostatnie czarne wydarzenia z Tatr. Podróż wykorzystaliśmy odsypiając wczesne wstawanie i nabierając sił przed wędrówką.
Po drodze Witek opowiadał nam o terenach, które mijaliśmy, niestety podczas jazdy wokół nas wiła się mgła. Została nam tylko wyobraźnia. Dotarliśmy do Turčianskych Kľačanów i stamtąd wyruszyliśmy na szlak.
Zielonym szlakiem dziarsko walczyliśmy ze stromym podejściem, a w międzyczasie nawiązywaliśmy nowe znajomości. Często w rozmowach pobrzmiewał temat ostatnich tragicznych wydarzeń. Szliśmy przepięknym lasem, na mijanych łąkach pachniało trawą, która zaczyna powoli żółknąć. Jagody otaczały nas z każdej strony i zachęcały do jedzenia. Nie było osoby, która nie skusiłaby się, co było widoczne po kolorach dłoni i ust nas, leśnych łasuchów. Niektórzy znajdywali grzyby – jak ktoś powiedział „dwa grzybki i będzie na śniadanie do jajecznicy…”. Po wyczerpującym, ale przyjemnym marszu dotarliśmy do Chaty Na Klaciańskiej Magurce, gdzie każdy znalazł coś dla siebie. Niektórzy próbowali tamtejszych trunków, a niektórzy potraw. Przed schroniskiem całą grupą zrobiliśmy wspólne zdjęcie, a zgarnąć taką gromadkę nie było łatwo. Lecz od czego nasz niezawodny przewodnik ma gwizdek? W ogólnym rozbawieniu, po sprawdzeniu listy obecności, wyruszyliśmy gęsiego dalej. Kierunek Sedlo Pod Suchym. Kawałek za schronieniem natrafiliśmy na tablicę pamiątkową ze zdjęciem wcześniejszej spalonej chaty, która istniała tu od 1 sierpnia 1926 r. do 28 grudnia 1944 r.
Dalszy szlak był wąski i stromy. Cała grupa niczym wąż wiła się szlakiem. Ten odcinek minął szybko i naszym oczom ukazał się ostatni odcinek podejścia na szczyt.
Chwila oddechu i atakujemy. Napinając wszystkie mięśnie, dzielnie stawiliśmy się na wierzchołku Suchego. Gratulacje dla najmłodszej uczestniczki i najstarszego uczestnika. Można z nich brać przykład. Co za zaparcie w dążeniu do celu.
Wpisaliśmy się do książki, umieszczonej na szczycie w metalowej skrzynce. Zdjęć nie było końca, będzie co oglądać i wspominać po powrocie. Gdy emocje opadły, ruszyliśmy ostro w dół czerwonym szlakiem. Nasze kolana, mięśnie i czasem pośladki zostały wystawione na próbę. Niejeden z nas poślizgnął się na śliskim podłożu, gdy kamienie uciekały spod butów.
Przydatne okazały się kije i pomocna kosodrzewina, umożliwiająca podtrzymywanie się. Dotarliśmy do Chaty Pod Suchym, gdzie cała grupa oddała się odpoczynkowi. Mieliśmy wrażenie, że schroniska są do siebie bardzo podobne z zewnątrz. Naszą idyllę przerwały zbliżające się grzmoty nadchodzącej burzy. Mieliśmy dobrą motywację, by niezwłocznie wyruszyć. Odcinek w dół przebyliśmy jakby szybciej, a czarne chmury i grzmoty udało się zostawić gdzieś z tyłu, mimowolnie tylko kropił deszczyk. Schodząc było widać ruiny zamku Stary Hrad. Piękny, ale bardzo już zniszczony. Kolejny przystanek i na dodatek w tak pięknym miejscu. Zamek położony na skałach, w oddali płynąca rzeka Wag, otoczony gęstym zielonym lasem. Wyobraźnią można było przenieść się w historyczną przeszłość tego miejsca. Z pozytywnie naładowanymi ciałami i duszą ruszyliśmy do naszego punktu docelowego, w którym był mostek dla pieszych. Ciekawostką tego miejsca było to, że w najbliższej okolicy nie było mostu dla samochodów tylko prom. We wsi Nezbudská Lúčka, czekając na autokar, raczyliśmy się plackami langosz. Bardzo smaczne. Gdy wsiedliśmy do autobusu na zewnątrz zaczął padać deszcz. Burza, którą udało nam się zostawić gdzieś z tyłu dogoniła nas. Dobrze, że dopiero teraz.
Dziękuję wszystkim uczestnikom za sympatyczną atmosferę, uśmiech i dowcip. Do zobaczenia na kolejnym wyjeździe.
Iwona W.
.