Na kolejnym wtorkowym spotkaniu mieliśmy możliwość wysłuchania barwnej opowieści Janusza Pilszaka o jego zmaganiach z jednym z pamirskich siedmiotysięczników, Pikiem Lenina. Wg danych literaturowych szczyt o wysokości 7134 m n.p.m. jest jednym z najłatwiejszym technicznie siedmiotysięczników do zdobycia. Należy do słynnego radzieckiego, uznawanego również obecnie przez WNP, wyróżnienia alpinistycznego – Śnieżna Pantera. Przyznawany jest za zdobycie pięciu szczytów powyżej 7000 m n.p.m., które leżą na terenie byłego ZSRR. Pik Lenina leży w Pamirze (Góry Zaałtajskie) na granicy Kirgistanu i Tadżykistanu.
Janusz wraz z partnerem z ostatnich wypraw wysokogórskich, Danielem, podróż do Kirgistanu odbyli przez Turcję, dzięki czemu ominęli problemy z wizą rosyjską. Kolejnymi etapami podróży samolotowej w rejon szczytu były: Warszawa, Istambuł, stolica Kirgistanu (Republiki Kirgiskiej) Biszkek i kolejne miasto w Kirgizji – Osz. Dalej samochodem terenowym do bazy górskiej u stóp Piku Lenina, Aczik Tasz (ok. 3600 m n.p.m.). W lipcu na tej wysokości nie ma już śniegu i na rozległych łąkach (halach) wypasane są olbrzymie stada koni, krów i owiec. Baza jest całkiem dobrze wyposażona i tutaj zatrzymują się kandydaci na zdobywców szczytu, aby przeprowadzić aklimatyzację wysokogórską. Jak wspomniał prelegent, mimo teoretycznej łatwości zdobycia szczytu, trzeba uwzględnić trudności związane z wysokością, zmiennymi warunkami pogodowymi, dyspozycją własną oraz partnerów wspinaczkowych. Na prawidłową aklimatyzację przeważnie nie ma wystarczającego czasu. Szybka aklimatyzacja, mimo sprzyjającej pogody, dla kilku chętnych do zdobycia w tym czasie Piku Lenina była nieodpowiednia i musieli oni przedwcześnie zrezygnować ze swoich marzeń.
W dniu przewidzianym na atak szczytowy warunki pogodowe bardzo się pogorszyły. Temperatura spadła do -30°C i zerwał się porywisty, zwalający z nóg wiatr. W tych warunkach na wysokości około 6500 m n.p.m. partner „linowy” naszego prelegenta stracił całkowicie czucie w stopach i nie był w stanie kontynuować wspinaczki. Dalsza kontynuacja ataku szczytowego mogła się skończyć tragicznie, więc przyjaciele podjęli decyzję o odwrocie, odkładając zdobycie tego „łatwego” siedmiotysięcznika na bliżej nieokreśloną przyszłość.
Szczegółowy opis wyprawy, opracowany przez Janusza, znajdzie się we wrześniowym numerze „Co słychać?”, do lektury którego serdecznie zachęcam.
AZ
.