„Azory” – prelekcja Szymona Barona – 30 stycznia 2020 r.

Prelekcja Szymona o Azorach, to opowieść o tym, jak myśl prelegenta o zdobyciu kolejnego szczytu Korony Europy rzuconą w eter, dwóch operatywnych facetów potrafiło zamienić w bardzo ciekawą niskobudżetową wyprawę.
Dowiedzieliśmy się kto potrafi wyszukać i dograć czasowo tanie loty – polecamy Wojtka, który podobno bardzo to lubi. Międzylądowania dla uczestników to żaden problem, bo czas można łatwo zagospodarować zwiedzaniem. Wystarczy odważnie ruszyć w teren i tak ogólnie rzucić okiem na najciekawsze budowle i zakątki, bez wchodzenia do środka, no chyba że… akurat można gdzieś wejść bez biletu – w końcu w założeniu miało być niskobudżetowo.
Noclegi za free? Kto z nas nie słyszał o couchsurfingu? No, ale co innego słyszeć, a co innego wypróbować jak to działa na odległych wulkanicznych wyspach. Optymista szuka zawsze dobrych stron tego co się zdarza, więc jak widzi ruderę z dziurą w dachu, to stwierdza, że najważniejsze mieć jakikolwiek dach nad głową w razie deszczu i sympatycznego gospodarza, który załatwi jeszcze tani transport do zwiedzania wyspy. Kiedy w gąszczu dziwnych kwater i legowisk wewnątrz owego domu, strudzony wędrowiec znajdzie jeszcze namiot z materacami, to już luksus i prawie jak biwak w górach. Następne miejsce noclegowe jeszcze ciekawsze, warto było zobaczyć jak można zbudować i zagospodarować „dom” z materiałów przetworzonych z tego, co się znajdzie w okolicy oraz da wykorzystać – totalne EKO i gospodarz na tyle „niepewny”, że nasi wędrowcy wypróbowali jak dwie osoby słusznych rozmiarów wyśpią się we dwójkę w jednoosobowym namiocie – doświadczenie bardzo cenne – DA SIĘ!!! I nagle jak w opowieści o Kanie Galilejskiej okazuje się, że co najlepsze czeka na koniec. Ostatnie noclegi za free prawie jak w trzygwiazdkowym hotelu, prawdziwa kuchnia w której w końcu coś można ugotować i dwie oddzielne sypialnie.
Transport na wyspach to oddzielny rozdział. Był jak już wspomniałam wynajęty tanio samochód, ale niestety nie na wyspie docelowej, gdzie turysta po wysadzeniu z samolotu o jakichkolwiek środkach komunikacji publicznej może zapomnieć. Zdany zostaje na własne nogi, albo bardzo drogie jak się okazuje taksówki, dla których półgodzinne spóźnienie być może jest tu normą. Przy odrobinie szczęścia można jeszcze próbować łapać stopa, okazuje się, że warto.
Długo można by pisać o tym co widzieli i co można zobaczyć na Wyspach Azorskich, ale powiedzmy krótko… trzeba było przyjść i posłuchać. Najważniejsze, że główny cel podróży czyli najwyższy szczyt Portugalii – Pico został zdobyty i to bez żadnej wątpliwości. Zdobywcy mają na to certyfikaty wystawione przez miejscowych przewodników, którzy z dołu za pomocą GPSa śledzili zmierzających na szczyt i zarejestrowali, że bez żadnej ściemy Szymon i Wojtek na szczycie byli. Co więcej, mimo bardzo kiepsko wytyczonego szlaku i wędrówki przez długi czas w chmurze, która tylko z dołu i na zdjęciu wygląda pięknie, nasi zdobywcy uzyskali znakomity czas przejścia. To co założyli pesymistycznie zrobić w 9 godzin, udało się w 6 i pół godziny.
Wyprawa jedenastodniowa po podsumowaniu kosztów okazała się naprawdę NIEWIARYGODNIE tania, całość poniżej 1500zł od osoby, w czym grubo ponad 900zł stanowiły ceny przelotów. Wprost z ust wyjął mi pytanie jeden ze słuchaczy: „Czy wy w ogóle coś jedliście?” Tak, jedli!
Pozostały wspomnienia i niedosyt, ale nie jedzenia tylko Azorów samych w sobie i chęć powrotu na te jedyne w swoim rodzaju wyspy. A my? Z ciekawością czekamy na kolejne wyprawy Szymona i jego bardzo ciekawe prelekcje.


.

prelekcję czas zacząć

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2020. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.