Taki to dziwny czas zarazy i ograniczeń, iż dzięki prelekcjom bywam częściej w górach (niestety wirtualnie), co i tak serce i oczy me cieszy. I tę piękne zdjecia, że aż chce się tam być…
Zamieszkując na nizinach, a i czasem na depresjach, oglądając i słuchając prezentacji kolegów, choć na chwilę mogę przenieść się i wzbić trochę w górskie klimaty.
Z tęsknoty tej w ostatnich dniach zdobyliśmy z Pawłem szczyt… no, może nie górski, ale jednak. Łysa Góra (110 m n.p.m.), położona w woj.pomorskim, na obszarze miasta Sopotu to takie mini Beskidy, dużo buczyny i trochę stromych stoków. Ojjjj, nie było łatwo się wdrapać, ale widok na Zatokę Gdańską wynagrodził nam trud wspinaczki.
I jeszcze dodam, iż dzisiejsza prelekcja z Czarnochory przecudownie podsyca nasze marzenia o wędrowaniu po połoninach i górskich szczytach. Dzięki Szymon!
Dziękujemy za cykliczne prelekcje!
Ania i Paweł
.