Zaskoczenie pierwsze – bardzo kameralnie, tylko 9 osób razem z przewodnikiem i kierowcą. Podróż przebiegła szybko.
Zaskoczenie drugie – nie ma błota, chociaż dzień wcześniej padało. W dobrym tempie, żółtym szlakiem meldujemy się w chacie pod Ropiczką.
Zaskoczenie trzecie – bufet otwarty, więc czas na kawę i kanapki. Na to drugie nie do końca, bo obsługa reaguje na spożywanie własnego prowiantu. Wychodzimy.
Cel – Jaworowy. Łukasz zachwala polewkę czosnkową w schronisku. Pogoda taka sobie, nie pada to dobrze, nie ma słońca to trudno. Nie to nie. Na Jaworowym nowa instalacja, obelisk i coś, co do końca do nas nie przemawia… Cóż, inwencja artysty. W Schronisku na Jaworowym czas na odpoczynek i obiecaną polewkę. Czasu mamy sporo, bo dopiero na 15.00 mamy umówiony transport. Schodzimy eksperymentalnym skrótem i bez strat własnych meldujemy się w Rzece.
Dziękujemy Łukaszowi i panom kierowcom. Do zobaczenia na szlaku.
Marek Sz.