W sobotni, mroźny poranek zebraliśmy się na dolnej płycie dworca autobusowego, aby wyruszyć na wycieczkę w Tatry Zachodnie, a dokładniej na Grzesia (1653 m n.p.m.), znajdującego się na bocznym grzbiecie odchodzącym od Wołowca. Była to alternatywa dla wyjazdu na Siwy Wierch, który jest już niejaką tradycją naszego oddziału. Jednak z powodu obostrzeń panujących na Słowacji nie mogliśmy się tam udać. O godzinie 6:00 wszyscy byli gotowi do wyjazdu, wyruszyliśmy w stronę Tatr, zgarniając po drodze ostatnich uczestników. Gdy tylko za oknem autokaru pojawiły się wyczekiwane Tatry, nasz przewodnik Jan Nogaś przedstawiał nam kolejne szczyty. Po dość długiej podróży, około godziny 9:45 dotarliśmy na parking. Na Siwej Polanie zrobiliśmy tradycyjne zdjęcie z banerem oraz nasz przewodnik wręczył legitymację PTT nowemu członkowi oddziału – Dominikowi Szaremu. Plan był prosty, przejść Dolinę Chochołowską, wdrapać się na Grzesia i o 17:00 zameldować przy autokarze. Zapowiadał się mroźny, lecz pogodny dzień. Żwawo ruszyliśmy zielonym szlakiem do góry. Spacer Doliną Chochołowską wynagradzał swoją długość pięknym krajobrazem. Całość była malowniczo przysypana białym puchem, więc było czym nacieszyć oczy. Wraz z upływem czasu ukazywały się nam coraz to wyższe szczyty pokryte śniegiem.
Po dotarciu na Polanę Chochołowską część grupy ruszyła od razu w dalszą drogę, a niektórzy postanowili wstąpić do schroniska, by się ogrzać i zjeść małe co nieco. Szlak na Grzesia był przyjemny, z początku piął się mozolnie do góry, wzdłuż Bobrowieckiego potoku, który tego dnia był małym strumyczkiem. Dopóki szliśmy lasem nie mieliśmy powodów, aby narzekać na pogodę. Nie odczuwaliśmy panującego mrozu. Otaczały nas przysypane śniegiem drzewa, z pomiędzy których momentami było widać okoliczne szczyty. Natomiast, gdy tylko dotarliśmy powyżej górnej granicy lasu uderzył w nas porywisty i mroźny wiatr. Tuż pod szczytem i na nim samym wymuszał on na nas zatrzymanie się i przeczekanie chwilowego porywu. Nie zachęcał do zbyt długiego przebywania na szczycie, który oferował nam tego dnia piękne widoki na Tatry Zachodnie zarówno polskie, jak i słowackie oraz na odległe szczyty Tatr Wysokich. Szczególnie imponująco prezentował się najbliższy dwutysięcznik – Wołowiec (2063 m n.p.m.), z którego silny wiatr zwiewał znajdujący się na grani śnieg. Po krótkiej chwili spędzonej na wierzchołku, spokojnie ruszyliśmy w powrotną drogę, by już po chwili znaleźć się w nie tak wietrznym, osłoniętym drzewami, terenie. Dzięki otoczeniu pięknej przyrody, powrót tym samym szlakiem nikogo nie nudził. Schodziło się szybko i przyjemnie. Po zejściu, w schronisku nadszedł czas na rozmowy i odpoczynek przed dalszą drogą. Około godziny 15:00 powoli ruszyliśmy w dół.
Momentami droga prowadząca na Siwą Polanę była oblodzona, co utrudniało bezpieczne zejście. W pewnym momencie minęliśmy kulig, który przejeżdżał dnem doliny. Po tym jak wszyscy dotarli do autobusu, około 17:30, sprawnie wróciliśmy do Bielska i rozeszliśmy się każdy w swoją stronę.
F.J.