Doroczną tradycją ostatniego weekendu lutego stał się biwak zimowy na Hali Miziowej pod Pilskiem. Oprócz członków Klubu Turystyki Wysokogórskiej przy Oddziału PTTK w Bielsku-Białej oraz Oddziału PTT w Bielsku-Białej, do grupy dołączyło kilku sympatyków tego typu wydarzeń, zaprzyjaźnionych z członkami oddziałów. Razem zebrało się 12 śmiałków, aby rozbić 12 namiotów, tworząc pokaźne pole namiotowe. Jak zwykle spotkaliśmy się z wyrazami uznania i wręcz podziwu wśród obserwujących nas z boku bardziej ciepłolubnych turystów.
Pogoda była dość kapryśna: podchodząc na Halę Miziową spoglądaliśmy na niebieskie niebo, które powoli zaczęło zasnuwać się chmurami, zanim wszyscy rozbiliśmy namioty zaczął prószyć śnieg i znawcy pogody stwierdzili, że rozpływają się nadzieje na okienko pogodowe w porze zachodu słońca. Nie zrażeni szarością otoczenia i gęstniejąca mgłą, ruszyliśmy zdobyć Pilsko. Oprócz mgły musieliśmy się zmierzyć w najbardziej stromej części podejścia z mocno oblodzonym szlakiem. Niemniej, aby tradycji stało się zadość, trzeba było pożegnać sobotę na szczycie i uwiecznić ten dzień na zdjęciu z banerem. Na szczycie czekała nas nie lada niespodzianka, pewien przesympatyczny turysta postanowił podzielić się z nami przepysznym, słodziutkim napojem. Mimo, że ani jeden promyk zachodzącego słońca nie przebił się przez gęste chmury, nasze humory były doskonałe. Po zejściu na Halę, część wieczoru spędziliśmy na wspólnych rozmowach i pałaszowaniu tego, co wynieśliśmy, dzieląc się „czym chata bogata”. Mgła nie zachęcała do przebywania na zewnątrz, ale w planach było jeszcze ognisko z pieczeniem kiełbasek. Bardzo pomocny okazał się jeden telefon i powszechnie znane nazwisko naszego prezesa, dzięki któremu GOPR chętnie użyczył nam siekiery, poratował kilkoma klockami suchego drewna i jeszcze w gęstej mgle jeden ochotnik podprowadził nas pod wiatkę pod lasem. Po ognisku już tylko zaopatrzenie w termosy z herbatą na przetrwanie tej zimowej nocy w namiotach. Wspominając ostatnie lata biwaków pod Pilskiem, można stwierdzić, że warunki do snu były optymalne, temperatura około -10 i praktycznie brak wiatru. Tylko myśli niespokojnie krążyły wokół wydarzeń ostatnich dni za naszą wschodnią granicą.
Zawiedzeni zupełnym brakiem widoczności w porze zachodu słońca przed snem zaczęliśmy sprawdzać prognozy i snuć plany wczesnoporannego wyjścia na szczyt, tym razem na wschód słońca. Z 12-osobowej ekipy przed świtem zerwało się 5 osób: Bożena, Kasia, Iwona, ja i Wojtek. Ruszyliśmy, każdy w swoim tempie, wypatrując różowiejących prześwitów na niebie i ciepłych kolorów nowego dnia. Niestety im bliżej szczytu, tym szanse na piękny wschód i morze mgieł zmalały do zera. Ja osobiście zrobiłam odwrót z góry Pięciu Kopców, ale reszta naszej ekipy bez względu na pogodę zaliczyła wysokość 1557 m n.p.m. po raz drugi.
Po powrocie do bazy pozostało już tylko zjeść śniadanie i powoli zacząć się zwijać. Pamiątkowe zdjęcie z banerami zrobił nam osobiście Szymon Sapeta – kierownik żywieckiej sekcji GOPR zaprzyjaźniony z naszym prezesem Szymonem Baronem. Pole biwakowe opustoszało przed godziną 10:00, a żegnając się życzyliśmy sobie rychłego ponownego spotkania i spokoju.
GŻ