W czwartkowe popołudnie wyruszyliśmy z różnych miejscowości, by spotkać się na stacji benzynowej nieopodal Zakopianki. Sześcioma samochodami wyruszyliśmy, by przez kilka delektować się przepięknymi pejzażami jesiennych Bieszczadów. Tym sposobem już czwartkowy wieczór spędziliśmy w miłej atmosferze, snując plany wycieczkowe na kolejne dni.
Plan wycieczek był prosty, acz dość wymagający. W piątek i sobotę planowaliśmy przejść odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego od Wołosatego po Przełęcz Orłowicza, a w niedzielę przed wyjazdem wyskoczyć na Kremenaros – trójstyk granic Polski, Słowacji i Ukrainy.
Na piątkową wycieczkę dołączyły się do nas trzy osoby z O/Łódź oraz stały uczestnik naszych wycieczek – Marcin z O/Kraków. Ruszyliśmy z Wołosatego na Przełęcz Bukowską, by stamtąd, targani huraganowym wiatrem, udać się przez Rozsypaniec i Halicz na Przełęcz Goprowców. Widoki ograniczyły się do „białego mleka”, bowiem cały czas znajdowaliśmy się w chmurze, lecz i takie warunki w górach mają swój urok. Tarnicę zdobyliśmy w dwóch grupkach – szybszej, która następnie schodziła czerwonym szlakiem do Ustrzyk Górnych i nieco wolniejszej, która wybrała krótsze zejście do Wołosatego.
Piątkowy wieczór przyniósł ognisko organizowane przez kolegów z Radomia. Przy dobrej muzyce siedzieliśmy przy rozpalonej watrze, przekąsując bigos i kiełbaski przygotowane przez organizatorów. Oprócz dużej grupy radomskiej (ok. 200 osób) i nas (20 osób), spotkaliśmy przedstawicieli Oddziałów PTT z Ostrowca Świętokrzyskiego, Łodzi, Mielca i Krakowa. Nazajutrz mieli dojechać koledzy z Nowego Sącza (ok. 60 osób), którzy w sobotni ranek żegnali na cmentarzu jednego ze swoich najbardziej zasłużonych przewodników – Ryszarda Patyka.
Sobotnia wycieczka była jeszcze ambitniejsza od piątkowej, bowiem z Ustrzyk Górnych wyruszyliśmy czerwonym szlakiem na Połoninę Caryńską. Od strony Brzegów Górnych dotarła do nas trzyosobowa grupka i razem zeszliśmy na parking. Dla części z nas był to koniec wędrowania na dzisiaj, lecz ambitniejsi ruszyli także na Połoninę Wetlińską, skąd po krótkim odpoczynku powędrowaliśmy na Przełęcz Orłowicza. Choć tego dnia widoki były cudowne, a widoczność sięgała z pewnością ponad 100 km, w dalszym ciągu niesamowicie wiało i nie było zbyt sympatycznie. Na Przełęcz podzieliliśmy się po raz kolejny na dwie grupki i część z nas zeszła bezpośrednio do Wetliny, a piątka najwytrwalszych ruszyła na Smerek, by zejść do miejscowości o tej samej nazwie. Młodsza część ekipy z opiekunami odwiedziła tego dnia bacówkę w Jaworcu.
Wieczór to kolejne spotkanie uczestników naszej wycieczki, a okazja była niebanalna – Ewa i Zosia obchodziły tego dnia urodziny. Dla Zosi zapaliliśmy trzy świeczki, Ewie – nieco więcej . 🙂 Później była jeszcze zabawa w kalambury i spotkanie z ekipą z Nowego Sącza.
W dwa dni przeszliśmy ponad 47 kilometrów górskich szlaków, zdecydowaliśmy więc spędzić niedzielę nieco bardziej krajoznawczo. Większość grupy wybrała się na zwiedzanie Sanoka (skansen i zamek), część pojechała pooglądać łemkowskie cerkwie w samym sercu Beskidu Niskiego. Pomimo tych atrakcji na pewno najlepiej wszyscy zapamiętamy miejscowość Samoklęski, która pomimo swej nazwy, okazała się niezwykle szczęśliwa 🙂
Do domów wróciliśmy po 22 kończąc ten, jakby na to nie patrzyć, bardzo udany bieszczadzki weekend.
SB
.