10 września 2022 roku o godzinie 8:00 rano dojechaliśmy do Zwardonia, skąd szlakiem niebieskim wyruszyliśmy w stronę Baraniej Góry. Byliśmy przygotowani na prognozowane ulewy, ale po wyjściu z pociągu byliśmy mile zaskoczeni brakiem deszczu. Zdjęliśmy kurtki i ruszyliśmy w drogę na Sołowy Wierch. Zeszliśmy do Wierchu Czadeczki, gdzie zdecydowaliśmy, że pójdziemy szlakiem i ominiemy Ochodzitą. Na przystanku autobusowym zrobiliśmy krótką przerwę regeneracyjną. Do schroniska na Przysłopie nie musieliśmy robić przerw na jedzenie, ponieważ po drodze zjedliśmy bardzo dużo ostrężyn i borówek. W schronisku zajadaliśmy się frytkami i ciastem, wbiliśmy pieczątki i wyruszyliśmy zdobyć Baranią Górę. Po dotarciu na szczyt zrobiliśmy zdjęcie z banerem i zaczęliśmy schodzić na Magurkę Wiślańską, by następnie w towarzystwie słońca dojść do Malinowskiej Skały. Na tle Skrzycznego zrobiliśmy kolejne zdjęcie z banerem. Zaczęliśmy zejście na Przełęcz Salmopolską, a kolejną przerwę zrobiliśmy w okolicy Grabowej. Zjedliśmy po bułce i kontynuowaliśmy drogę do Chaty Wuja Toma. Wystraszeni kilkoma kroplami deszczu ubraliśmy kurtki przeciwdeszczowe by je ściągnąć po krótkiej chwili jeszcze przed Kotarzem. To był jedyny deszcz na całej trasie. Na Kotarzu spotkała nas miła niespodzianka w postaci żurku. Kiedy doszliśmy do schroniska okazało się, że bufet jest czynny do godziny 17, a my byliśmy tam o 19. Po krótkiej przerwie rozpoczęliśmy mozolne podejście na Klimczok. Kiedy doszliśmy na szczyt zrobiliśmy kolejne zdjęcie z banerem w słynnej chatce u Tadka. Zrobiło się ciemno więc wyciągnęliśmy czołówki i rozpoczęliśmy przejście na Błatnią. Po drodze podziwialiśmy gwiazdy, które po wyłączeniu czołówek było dobrze widać. Spotkaliśmy kilka niebieskich i też dłuuugich ślimaków. Po dojściu do schroniska na Błatniej zjedliśmy czekoladę i zaczęliśmy zejście do Wapienicy. Spotkaliśmy kilka Salamandr, a po zejściu przebiegliśmy się po parkingu i mogliśmy zakończyć naszą wycieczkę. Plan został wykonany z powodzeniem, w ciągu niecałych 16 godzin zrobiliśmy prawie 52 km.
Wojtek Kuś