Mimo wczesnej śródnocnej pory punktualnie o 3.45 zebrała się cała kameralna 9-osobowa grupa uczestników wycieczki. Nasz przewodnik Jan Nogaś rozpoczął od propozycji korekty trasy, mającej na celu „ucywilizowanie” wycieczki. Nie obyło się bez negocjacji (niektórzy je przespali), na pierwszym postoju przy porannej kawie zapadła ostateczna decyzja wzbogacenia trasy o Wodospad Magurski z zakończeniem wycieczki w Banicach zamiast na Przełęczy Małastowskiej. Nasz kierowca ustawił nawigację na Falusz, Wodospad Magurski i dalej w drogę …
Po 4-godzinnej podróży dotarliśmy na parking przy wejściu na teren Magurskiego Parku Narodowego i rozpoczęliśmy spacer po przyrodniczej ścieżce dydaktycznej. Na trasie tej ścieżki mogliśmy podziwiać imponujący wielkością Wodospad Magurski, który o tej porze roku rozczarował nas nieco ilością wody. Dalej ścieżka powiodła nas na Diablą Skałę. Ta z kolei po pierwszym rzucie oka przywołała obraz Szczelińca Wielkiego. Następnie łagodnie zeszliśmy do doliny potoku Kłopotnica, gdzie na niewielkiej polance zrobiliśmy przerwę śniadaniową. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy w kierunku grzbietu Pasma Magury Wątkowskiej. Podejście jak na Beskid Niski było dosyć strome, ale rześkie, wilgotne i chłodne powietrze sprzyjało zdobywaniu górskich szczytów. Pierwszym szczytem niewiele niższym niż Wątkowa były Kornuty. Na ich stoku znajduje się udostępniony do zwiedzania rezerwat przyrody nieożywionej. Zdradzamy tajemnicę odkrytą przez Jasia, że Kornuty po łemkowsku oznaczają uszy więc nic dziwnego, że najokazalsze skały w rezerwacie miały kształt spiczastych uszu wystających z ziemi. Oznakowaną ścieżką dotarliśmy do serca rezerwatu, gdzie można było podziwiać kilkunastometrowej wysokości wychodnie skalne. Następnie wróciliśmy na grzbiet, którym zaliczając przy okazji Magórę Jasielską dotarliśmy do Wątkowej, a następnie do szczytu Magury Wątkowskiej, gdzie można było zapoznać się z roztaczającą się panoramą. Niestety była mgła i tylko z tablicy informacyjnej dowiedzieliśmy się, że z tego miejsca można zobaczyć Tatry. Miłym zaskoczeniem były pieczątki nie tylko na każdym szczycie, ale również pod Wodospadem Magurskim i pod Diablim Kamieniem. Kolekcjonerzy pieczątek zebrali ich tego dnia aż sześć. Z Magury Wątkowskiej zaczęliśmy schodzić do Bartnego, gdzie znajduje się bacówka PTTK. Schodząc w dół spodziewaliśmy się, że mgła zamieni się w zapowiadany deszcz, a tymczasem na wysokości około 620m n.p.m. wyszliśmy z morza mgieł i przed nami zaczęły roztaczać się piękne jesienne krajobrazy Beskidu Niskiego. W bacówce byliśmy sami, ale udało się odnaleźć gospodarza, który ugościł nas kawą, herbatą, regionalnym piwem i łemkowskimi pysznymi pierogami. Warunek wejścia: buty zostawiamy na zewnątrz lub w przedsionku! To tutaj mieliśmy więcej czasu na wesołe pogawędki i zrobiła się prawie rodzinna atmosfera. Była okazja, żeby się lepiej poznać i wymienić doświadczeniami z górskich wędrówek. Czas w bacówce szybko minął i trzeba było ruszyć w dalszą drogę do Banicy, gdzie czekał na nas bus. Dotarliśmy do busa o godz. 17.30, ale okazało się, że zgodnie z obowiązującymi kierowcę zasadami możemy wyjechać dopiero o 19. W tej sytuacji udaliśmy się do gościńca w Banicy, gdzie do kawy i herbaty gospodarz serwował gratis sernik i chleb ze smalcem. O 19 wsiedliśmy do busa. W drodze powrotnej mocno padał deszcz, ale w busie było ciepło i przyjemnie. Trudno w pamięci przywołać wycieczkę, na której tak skutecznie i komfortowo uczestnicy wykorzystali czas podróży na sen. Do Bielska-Białej dotarliśmy przed północą, ale wyspani więc niektórzy spokojnie następnego dnia mogliby ruszyć na Rysy.
Grażyna Żyrek & Zbigniew Wilczek