Sto dni morskiej przygody – jachtem po Bałtyku. Na pokładzie bielszczanie, oprócz rodziców, dwójka dzieci w wieku szkolnym. Rodzinna wyprawa przez morze doczekała się uznania – została nagrodzona przez portal „Nowe Żagle”.
Ania i Piotrek to członkowie Oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w Bielsku-Białej oraz wieloletni harcerze Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Od zawsze mieszkający w górach i deptający beskidzkie szlaki. Jak się jednak okazuje, Górali też czasem ciągnie nad morze. Uprawiając turystkę żeglarską, uczestnicy rejsu odkryli zupełnie inne oblicze Bałtyku.
Jacht „Tinos” z rodziną Homów na pokładzie wypłynął z Kamienia Pomorskiego. Portami, do których zawitał w pierwszej kolejności, były te po niemieckiej stronie granicy. Po drodze żeglarze cumowali w kilku marinach podziwiając uroki miast i miasteczek oraz niezwykłego wybrzeża. „Jesteśmy ludźmi, którzy lubią być blisko natury. Dlatego często wybieraliśmy cumowanie w małych marinach, gdzie wokół była cisza i spokój – szum fal, śpiew ptaków” – mówi Piotrek.
Finał pierwszego etapu miał miejsce w Kopenhadze, której bliskość zapowiedział im widok spowitego we mgle słynnego mostu nad Sundem. W stolicy Dani zacumowali w dużym porcie. Uderzyło ich natężenie ruchu. Zdecydowali się na zwiedzanie miasta, którego urok tworzą, m.in. liczne kanały oraz wspaniałe zabytki. Jednak, aby nie przytłoczyć dzieci nadmiarem zwiedzania odwiedzili oceanarium i wstąpili do wesołego miasteczka
Dalej żeglarze popłynęli na północ do Göteborga i tam na pewien czas skończyło się ich morskie żeglowanie. „W drodze przez Cieśniny Duńskie mijaliśmy wiele naprawdę dużych statków płynących w kierunku Morza Północnego lub w przeciwnym.” – relacjonuje Piotrek. Załoga wpłynęła na wody śródlądowe. Płynęli przez rzeki i liczne jeziora, których wielkość jest znacznie większa niż mazurskich. Mijali liczne zamki, z których cześć udało im się zwiedzić. Przebyli Kanał Göta – największą atrakcją turystyczną Szwecji. Przeprawa trwała dwa tygodnie. W tym czasie przebyli przez 58 śluz. Podążając na wschód załoga dotarła do morskich wód Bałtyku. „Bałtyk, nam Polakom, kojarzy się z ciągnącymi się w nieskończoność piaszczystymi plażami. Ten widok jest piękny, ale monotonny. Tymczasem z przeciwnej strony wygląda on nieco inaczej. Podczas naszej wyprawy mieliśmy okazję nacieszyć się zupełnie innymi widokami wybrzeża. Przybijaliśmy do wielu portów zwanych naturalnymi. W miejscach, w którym cumowaliśmy skały wchodziły do wody. Zdecydowanie inna była też przybrzeżna roślinność. Momentami czuliśmy się, jak na jeziorze” – mówi Ania.
Tam zrobili sobie krótka przerwę od żeglowania, by udać się drogą lądową na północ – do Norwegii. Mogli zwiedzić tamtejsze miasteczka i zyskać trochę więcej przestrzeni, bo na jachcie miejsca jest mało. Po zachwyceniu się norweskimi fiordami powrócili na pokład i wzdłuż wybrzeża Szwecji, a następnie przez Bornholm powrócili do Polski.
Po powrocie na ląd czekała na nich niespodzianka. Czasopismo „Nowe Żagle” przyznało rodzinie nagrodę za rejs roku małym jachtem 2022 r. przyznawaną pod czas gali rozdania prestiżowych nagród żeglarskich „Srebny Sekstent”. Całą relacje z podróży można przeczytać na blogu www.tinos.pl.
Zapytaliśmy uczestników rejsu jakie były początki ich żeglarskiej przygody. Oto co od nich usłyszeliśmy.
Ania: „Jak pierwszy raz usłyszałam od Piotrka, że chce pływać po Bałtyku z kolegami, to byłam przerażona. Uważałam, że to zajęcie dla „wilków morskich”. Z czasem mąż przekonał mnie do tego sportu. Zabrał mnie do Szwecji na Szkiery. Tam przekonałam się, że to dobry sposób na aktywne spędzanie wolnego czasu, nawet z dziećmi. Na wodzie odpoczywam. Przestaje myśleć o sprawach, które zostały na lądzie po polskiej stronie morza”.
Piotrek: „Harcerstwo było pierwsze. Mamy je z żoną we krwi. Już w szkole podstawowej należałem do zuchów. Żeglarstwo morskie pojawiło się w moim życiu jak byłem już dorosły. Uważam, że to doskonały sposób na spędzenie czasu w innym otoczeniu, niż nasze górskie klimaty. Fajnie, że w ten sposób możemy regenerować siły całą rodziną”.
To wszystko można było zobaczyć i usłyszeć na kolejnej z wtorkowych prelekcji, które w Klubie Osiedlowym „Karpatek” organizuje Polskie Towarzystwo Tatrzańskie.
Katarzyna Fidyt