W niedzielę, 17 marca 2024 r. trzyosobowa ekipa bielskiego PTT w składzie: Irena, Łukasz i Krzysiek wzmocniona sympatykiem – Zbyszkiem, wyruszyła w poszukiwaniu wody płynącej do trzech mórz.
Odwiedziliśmy jedyne miejsce w Polsce, w którym łączą się trzy europejskie działy wodne. Na zboczach Trójmorskiego Wierchu (1145 m) swoje źródła ma Nysa Kłodzka znajdująca się w zlewisku Morza Bałtyckiego, Lipkovský potok ze zlewiska Morza Północnego oraz Morawa, należąca do zlewiska Morza Czarnego. Jednocześnie kontynujemy projekt zdobywania Tysięczników Ziemii Kłodzkiej – w planie jest wejście na pięć tysięczników.
Rozpoczynamy od bonusa. „Zdobywamy” najwyższy szczyt Wysoczyzny Międzylesia – Sikornik (550 m) w programie Korony Sudetów Polskich. Wystarczy przeskoczyć rów przy drodze, by po kilku krokach zrobić fotki na tle tabliczki szczytowej.
Na parking w Jodłowie (gmina Międzylesie) dojechaliśmy przez Czechy oszczędzając czas i kilometry. Ruszamy „pobudzeni energetycznie”, czerwonym szlakiem, planując wycieczkę na 5-6 godzin. Początkowo trasa biegnie po szerokiej utwardzonej drodze, najpierw lasem, potem z widokami na Góry Orlickie. Po 50 minutach odbijamy do źródeł Nysy Kłodzkiej. Miejsce jest bardzo urokliwe. Źródło wypływa z potężnego drzewa i trudno sobie wyobrazić, że ten niewielki potoczek podczas powodzi w 1997 roku zdewastował ulice i zabudowania Kłodzka. Tablica przy źródle informuje, że jest to punkt wododziałowy.
Ruszamy dalej i po kilku minutach docieramy do byłego przejścia granicznego Horni Morava. Można tu odpocząć, rozpalić ognisko w wiacie Pod Trójmorskim Wierchem. Od tej chwili szlak jest bardziej stromy, a leśna droga zamienia się w górską, kamienistą ścieżkę porośniętą korzeniami. Zielono-czerwonymi znakami docieramy do pierwszego tysięcznika: Trójmorskiego Wierchu (1145 m). Na szczycie i jego zboczach znajdują się gołoborza, czyli sterty szarych głazów, porośniętych zielonkawo-żółtym mchem. To rumowiska skalne, które „kłapią”, gdy po nich chodzimy. Stąd czeska nazwa szczytu „Klepacz”.
Wierzchołek Trójmorskiego Wierchu to doskonały punkt widokowy na okolicę – zwłaszcza po wejściu na 24-metrową wieżę widokową. Widzimy z jednej strony Ziemię Kłodzką i Masyw Śnieżnika z kultowym już „mikserem” – nową wieżą, z drugiej Horni Moravę ze słynną Ścieżką w Obłokach – Sky Walk. Po obowiązkowej sesji fotograficznej kontynuujemy wyprawę czerwono-zielonym szlakiem zdobywając szczyt Puchacz (1190 m). Żeby znaleźć tabliczkę szczytową należy zejść ze szlaku. Schodzimy na Sedlo Puchača (1108 m) i po krótkim odpoczynku rozpoczynamy najbardziej wymagającą część wycieczki. Podejście niebieskim szlakiem możemy zaliczyć do tych bardziej stromych i skalistych. Kilka razy podziwiamy panoramy na Śnieznik i Slamnik. W pewnym miejscu wydeptana śćieżka opuszcza szlak i biegnie granicą – od teraz rozpoczynamy trawers Małego Śnieżnika. Na Goworku (1320 m, czeska nazwa: Hraniční skály) już przedzieramy się przez śnieg. Ten szczyt znany jest z punktu widokowego.
Teraz przyszedł czas na zdobycie drugiej co do wysokości góry Masywu Śnieżnika. Punkt szczytowy trzeba odnaleźć przy pomocy determinacji, nosa turystycznego i GPS-u. Po przedzieraniu się przez chaszcze i grząski śnieg, odnajdujemy tabliczkę – Mały Śnieżnik (1326 m).
Możemy wracać.
Kto nas zna ten wie, że trawersowania bez szlaku i na dziko nie mogło zabraknąć. Ruszyliśmy na przełaj w dół w kierunku niebieskiego szlaku idącego ze schroniska pod Śnieżnikiem. Po wielu śniegowych przygodach dochodzimy wreszcie do niego.
Do zrealizowania planu zostało zdobycie Wysoczki (1196 m), do której dochodzimy z miejsca o nazwie Dzikie Zbocze.
Do parkingu w Jodłowie prowadzi monotonna, kamienista droga pożarowa o dość sporym nachyleniu – dochodzimy tam po godzinie. Zmęczeni, ale pełni nowych wrażeń wracamy przez Czechy do Bielska.
Krzysztof Grygierczyk