W dniu 2 czerwca wybrałem się z rodzicami i Oddziałem PTT na Giewont. Była to moja pierwsza wyprawa w Tatry. Okazało się, że byłem najmłodszym uczestnikiem wyprawy. Było wyśmienicie – widoki, towarzystwo i pogoda doskonała. Pan przewodnik był fantastyczny i umiał odpowiedzieć na każde moje pytanie.
Wyprawę zaczęliśmy od spotkania na dworcu w Bielsku-Białej i po chwili jechaliśmy autobusem w stronę Tatr. Wypatrywałem z zniecierpliwieniem celu mojej podróży. Gdy dojechaliśmy już do Zakopanego, widoki były przecudne.
Maszerowanie zaczęliśmy w Dolinie Małej Łąki. Na początku szliśmy przez las, który tętnił życiem. Na pierwszej polanie za lasem zjedliśmy śniadanie. Nabraliśmy sił i ruszyliśmy dalej.
Po długiej wspinaczce dotarliśmy do Wyżniej Kondrackiej Przełęczy, którą Pan Przewodnik nazywał „herbacianą”, bo podobno górale częstowali na niej dobrą herbatą. Pierwsze wrażenia z zobaczenia Giewontu były niesamowite. I tak zaczęliśmy wspinaczkę na szczyt, najwięcej frajdy sprawiły mi łańcuchy.
Gdy dotarliśmy na Giewont, moim oczom ukazały się piękne widoki i panorama na Zakopane. Na szczycie zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia i po krótkim odpoczynku zaczęliśmy zejście z Giewontu, który również był po łańcuchach – ciekawostka: szlak na Giewont jest jednokierunkowy. Widoki były piękne – widziałem Świnicę i Kasprowy Wierch z kolejką.
W połowie drogi do Kużnic widziałem słodkiego jelonka, który wcinał trawę. I tak pomału kończyła się nasza wycieczka po dotarciu do Kalatówek, w których zjadłem frytki. I ani się nie obejrzałem, a byłem już w Kużnicach. Na sam koniec szybki rzut oka na Giewont i taka myśl: „ja tam byłem”.
Cała wycieczka była niesamowita!
Marek Jonkisz, 10 lat