Ďumbier (Niżne Tatry, Słowacja) – wycieczka górska – 16 czerwca 2024 r.

Z uwagi na bardzo trudne warunki panujące na wysokości 2000 m n.p.m. (intensywne opady deszczu, mocny wiatr, mgła) wyjątkowo grupa podzieliła się na dwie podgrupy. Pięciu niestrudzonych śmiałków podjęło próbę zdobycia przynajmniej głównego celu tej wycieczki, reszta zeszła do „podziemi” i zwiedziła dwie jaskinie Demianowskie: Lodową oraz Wolności.

Relacja z „podziemi”

I znów w góry. Tym razem miał być Dumbier w Niżnych Tatrach na Słowacji. Prognozy pogody były nieciekawe, ale liczyliśmy, że pogodny poranek coś zmieni. Niestety, już po kilkunastu kilometrach zaczęło padać, a później lać i nic nie wskazywało na to, że coś się zmieni.
Na krótkim postoju padła propozycja, żeby zrezygnować z wcześniej wyznaczonego celu i zwiedzić jaskinie w dolinie Demianowskiej. Ostatecznie 5 osób zdecydowało realizować częściowo cel wycieczki i wyjechać kolejką na Chopok. Reszta grupy zdecydowała się na zwiedzanie jaskiń.
W całej dolinie zinwentaryzowano ok. 300 jaskiń krasowych i schronisk jaskiniowych dłuższych niż 2 m. Ich łączna długość wynosi ok. 70 km. Wśród nich należy wyróżnić system Jaskiń Demianowskich, które w ciągu minionych 2,5 mln lat wytworzył podziemny ciek potoku Demianówka.
Pierwszą wybraną przez nas do zwiedzenia była Demianowska Jaskinia Lodowa, jedna z najwcześniej odkrytych jaskiń lodowych świata. Pierwotnie była znana jako Jaskinia Smocza. Ta osobliwa nazwa nawiązywała do odnalezionych w jej wnętrzu kości niedźwiedzia jaskiniowego. Kiedyś wierzono, że to szczątki smoka. W latach 80-tych XIX wieku obiekt został udostępniony do zwiedzania. Obecnie w jaskini trasa turystyczna ma długość 650 m i różnicę poziomów 48 m. Dojście do niej trwa ok.15 min., wstęp kosztuje 10 euro, za możliwość fotografowania dodatkowo trzeba zapłacić 10 euro. Mimo, że jaskinia nazywa się Lodową, lodowych formacji nie widzieliśmy. Straty lodu latem są znacznie większe niż przyrosty zimą, mroźne dekoracje uzależnione są od długości i intensywności zimy i dlatego co roku są inne. My niestety byliśmy już w ciepłym okresie i ich nie widzieliśmy. Po jaskini oprowadzał nas przewodnik posługując się nagraniem w języku polskim, wskazując jedynie słupem światła z latarki omawiane miejsca. Trasa zwiedzania biegła schodami i chodnikami, panował półmrok, było wilgotno i zimno. W dwóch salach odbył się pokaz światła i dźwięku. Atmosfera i wrażenia super. Po ok. 1 godz. wyszliśmy z jaskini, zrobiło się nam zdecydowanie cieplej, mimo że nadal lał deszcz.
Zeszliśmy w dół i po kilku minutach ruszyliśmy dalej w górę doliny do Demianowskiej Jaskini Wolności, cieszącej się opinią jednej z najpiękniejszych jaskiń na świecie. Jej całkowita długość to ok. 8900 metrów. Dla turystów przygotowano dwie trasy zwiedzania. Dłuższa mierzy 2150 metrów, natomiast krótsza 1150 metrów. Wybraliśmy trasę krótszą za 14 euro, za fotografowanie też trzeba było płacić 10 euro. Demianowską Jaskinię Wolności odkryto w 1921 r, w 1924 r., po wybudowaniu chodników i zainstalowaniu elektrycznego oświetlenia jaskinię udostępniono turystom. Jaskinia Wolności jest bogata w różne formy krasowe. Występują w niej nacieki zabarwione na kolor różowy, żółty, fioletowy, czerwony i biały od związków żelaza oraz zabarwienia ciemnozielone, siwe i czarne od związków manganu. W jej pierwszej sali odbył się pokaz gry światła, przy muzyce „poważnej” i zmieniającym się świetle, obserwowaliśmy „wieczny deszcz”- nieustannie spadającą ze stropu wodę, od dnia jej odkrycia do dzisiaj – pokaz na wszystkich zrobił wielkie wrażenie. Przechodziliśmy przez korytarze z wielobarwnymi ścianami, podziwiając niesamowite twory utworzone przez spadające krople wody przez miliony lat. Jedni widzieli w tych tworach czaszki, inni ażurowe żyrandole, wodospady, zależnie od fantazji. Mijaliśmy jeziorka z przejrzystą wodą a w nich kolejne formacje, przechodziliśmy wąskimi korytarzami wśród gęstych stalagmitów, stalaktytów i stalagnatów, uważając, żeby nie uderzyć w coś głową. Po ponad godzinie, wspinając się po licznych schodach, wyszliśmy na zewnątrz, oszołomieni przepychem i siłą natury.
Zeszliśmy do drogi prowadzącej do Jasnej, gdzie spotkaliśmy się z 5-osobową grupą, która zjechała już z Chopoka. Podobno mieli zimno, wietrznie, mokro. O 18-tej byliśmy już w Bielsku-Białej. Wszyscy zadowoleni, nadal pod wrażeniem. Mimo bardzo niesprzyjających warunków pogodowych, dzień okazał się bardzo udany.
Dziękujemy, Janku, za kolejną „superową” wycieczkę.

AG

między deszczem a deszczem pod Jaskinią Wolności

Relacja z próby zdobycia dwutysięczników

Po rozstaniu się z „grupą jaskiniową”, nasza piątka kontynuowała podróż autokarem w głąb Doliny Demianowskiej. Funkcjonował tu największy w Słowacji ośrodek narciarski, znany i licznie odwiedzany także przez polskich narciarzy i turystów. Pogoda nie napawała optymizmem. Nadal padał rzęsisty deszcz i póki co, nic nie wskazywało, by w najbliższych godzinach sytuacja miała ulec poprawie. Jako, że pogoda w górach zmienna bywa, postanowiliśmy po dotarciu do końca doliny kontynuować wycieczkę zgodnie z planem. Jego kolejnym elementem było dotarcie pod szczyt Chopoka (2024 m). W tym celu skorzystaliśmy z bardzo nowoczesnej dwuetapowej kolei gondolowej (bilet ulgowy kosztował 23 euro).
Gdy osiągnęliśmy górną stację okazało się, że mgła ogranicza widoczność do 7-8 metrów i wieje huraganowy wiatr (ale nie padało). Górna stacja miała kształt rotundy, która we mgle nabrała jeszcze bardziej futurystycznego wyglądu.
Szybko podjęliśmy próbę wejścia na wierzchołek Chopoka, na który prowadził szlak czerwony o długości kilkudziesięciu metrów. Szczyt ten jest przez wielu uznawany za drugi pod względem wysokości szczyt Tatr Niżnych. Posiada dość charakterystyczną kopułę szczytową, zbudowaną z wielkich granitowych bloków, jednak w gęstej mgle trudno było odnaleźć metalową rurkę wskazującą jego najwyższy punkt, zatem nie możemy być pewni czy go osiągnęliśmy.
Po powrocie w pobliże górnej stacji kolei weszliśmy na Magistralny Szlak Turystyczny, tzw. Szlak Bohaterów Słowackiego Narodowego Powstania. Był to najdłuższy znakowany szlak Słowacji (całkowita długość wynosi 770 km). Po dalszych kilkunastu minutach dotarliśmy do schroniska Kamena Chata (1985 m). Było to trzecie najwyżej położone schronisko w Tatrach. W początkowych latach XXI wieku zostało gruntownie zmodernizowane i dzisiaj prezentowało się okazale. Ze względu na nikłą szansę na poprawę pogody (do mgły i huraganowego wiatru doszły intensywne opady deszczu) postanowiliśmy tu zakończyć pieszy etap wycieczki.
Przez kolejne godziny, we wspaniałej schroniskowej atmosferze, przy szklanicach złotego słowackiego trunku o lekkim posmaku goryczki, snuliśmy wspomnienia o górskich wyprawach (w tym w Karakorum), ludziach z GOPR, którzy już odeszli na wieczny spoczynek, o trudnej wspólnej dwudziestowiecznej historii polsko-słowackiej, a także wysłuchaliśmy niezwykle interesującego wykładu naszego kolegi o historii wsi Moszczanica (dzisiaj dzielnica Żywca), w której to we wrześniu 1934 r. wypoczywał marszałek Józef Piłsudzki.
Po południu zjechaliśmy kolejką do doliny Demianowskiej, gdzie w pobliżu wejścia do Jaskini Wolności spotkaliśmy się z resztą grupy kończąc tym samym pobyt naszej piątki w tym niezwykłym miejscu.

Janusz Pilszak

pięciu nieustraszonych w Kamiennej Chacie pod Chopokiem

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2024. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.