4 sierpnia wybrałem się z Oddziałem PTT na moją kolejną górską wyprawę. Celem tej wycieczki było zdobycie Czerwonych Wierchów. Już na początku wiedziałem, że to będzie niesamowita wyprawa. Wędrówkę rozpoczęliśmy podobnie jak wycieczkę na Giewont – z Doliny Małej Łąki. I tutaj było pierwsze zapoznanie z panią przewodnik, która była bardzo sympatyczna. Okazało się, że znowu jestem najmłodszym uczestnikiem wycieczki.
Pierwszym szczytem, na który mieliśmy się wspiąć był Małołączniak (2096 m n.p.m.). A szlak na niego prowadził przez Kobylarzowy Żleb który był piękny i trudny jednocześnie. Ale byliśmy do
niego dobrze przygotowani, mieliśmy kaski i rękawiczki które były bardzo pomocne. Pani przewodnik pilnowała nasz wszystkich i pomagała w najtrudniejszych momentach przy pokonywaniu łańcuchów. Czułem lekki stresik i wielka dumę, że przeszedłem ten trudny odcinek.
Zbliżaliśmy się wielkimi krokami do upragnionego szczytu. Po drodze zrobiliśmy przystanek, na którym mogłem z góry podziwiać Giewont – cel mojej poprzedniej wycieczki. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w stronę szczytu, z każdym kolejnym krokiem widoki były coraz lepsze. W czasie wspinaczki Pani przewodnik wypytywała mnie o wysokości szczytów, na które dzisiaj idziemy. A ja jej
odpowiadałem – fajna zabawa. Na szczycie robiliśmy pamiątkowe zdjęcia, widoki były niesamowite, a ja mogłem opowiadać o szczytach w Tatrach Wysokich.
Ruszyliśmy dalej czerwonym szlakiem po najwyższy szczyt w moim życiu – Krzesanicę (2122 m n.p.m.). Z niej widoki były chyba jeszcze lepsze – dostrzegłem Krywań, Rysy i Gerlach. Ruszyliśmy dalej w stronę Ciemniaka, który miał taką samą wysokość jak Małołaczniak.
Z tego miejsca rozpoczęliśmy już schodzenie w dół do Chudej Przełączki i to było skrzyżowanie szlaków. Skręciliśmy w lewo i zielonym szlakiem udaliśmy w stronę schroniska na Hali Ornak. Po drodze widzieliśmy rodzinkę Kozic która podziwiała przechodzących turystów. Szlak którym schodziliśmy był bardzo widokowy. Po godzinie weszliśmy do lasu, minęliśmy śliczną polanę kwitnących Wierzbówek i po krótkiej chwili dostrzegliśmy schronisko. Odpoczywaliśmy w nim wszyscy, wspólnie rozmawiając o dzisiejszej wyprawie i naszych wrażeniach.
Stąd Doliną Kościeliską ruszyliśmy w stronę Kir na której czekał na nas autobus. W autobusie zrobiliśmy prezent Pani Halinie z okazji 70 urodzin, cały autobus zaśpiewał sto lat i była też urodzinowa szarlotka. To była zarazem piękna i wyczerpująca wycieczka – zapamiętam ja do końca życia.
Marek Jonkisz
Chcę bardzo podziękować koleżankom i kolegom, uczestnikom wycieczki na Czerwone Wierchy, a także naszej Pani Przewodnik Zosi, za miłą niespodziankę, którą mnie zaskoczyli w autobusie ofiarowując słodki poczęstunek z okazji moich 70-tych urodzin i wyśpiewanie tradycyjnych 100 lat. Dziękuję także za wsparcie, pomoc i dobre słowo, gdy dotknęła mnie niedyspozycja na szlaku, wszystkim i każdemu z osobna a szczególnie Reni, Arturowi, Asi, Joli, Pawłowi, Zosi i innym, których nie znam z imienia, ale oni wiedzą. Spotkałam wspaniałych ludzi ale przecież tylko tacy jeżdżą na wycieczki z PTT O/Bielsko-Biała.
Halina Gawior