Baraniec (Tatry Zachodnie, Słowacja) – wycieczka górska – 1 września 2024 r.

Baraniec (2182 m n.p.m.), szczyt Tatr Zachodnich był wyzwaniem, którego podjęli się członkowie bielskiego oddziału PTT w dniu 1 września 2024 r.
Wspinaczkę rozpoczęliśmy żółtym szlakiem z doliny Żarskiej, wolno posuwając się poprzez Goły Wierch w wyznaczonym kierunku. Szlak wije się lasem i łąkami z przekwitniętą wierzbówką. Trasa pnie się coraz bardziej w górę, ale jeszcze widoki nie wynagradzają nam trudu, za to atmosfera panująca w grupie dodaje sił do pokonania trasy. Zachwyt osiągamy już po wyjściu na polankę na szczycie Małego Gołego Wierchu. Tutaj rozpościera się przed nami piękny, w lekko jesiennych barwach, widok na cel naszej wycieczki. Trasa już będzie wiodła nas otwartą przestrzenią, czasami wśród kosówki więc pot spływa nam z czoła.
I wreszcie jest. I zmęczenie, i zachwyt, i cisza. Przed nami piękny widok Tatr Zachodnich. Pogoda nam dopisuje, więc podziwiamy także Rohacze: Płaczliwy i Ostry. Warto było wstać z łóżka o 3:00 i pokonać tę trasę. Widoki zachwycają. W czasie całej wędrówki zdobywamy ciekawą wiedzę. Już wiemy, że na Barańcu pasano owce i można było spotkać kozice. Potrafimy rozpoznać niektóre kwiaty i wiemy, że sit skucina to nie trawa, tylko roślina, która chroni góry przed korozją, a nas wabi w góry swoim pięknym jesiennym kolorem. Skały pokryte są rośliną zwaną wzorcem geograficznym. Cudnie.
Jeszcze wiele się nasłuchamy, bo wędruje z nami praktykantka Agata Piękniewska (trzymamy mocno kciuki, bo egzamin tuż, tuż). Ciekawostek nie skąpi nam także nasza przewodniczka Karola Barciszewska-Kozioł. Słuchamy i podziwiamy ich wiedzę.
Czas na dalszą wędrówkę. Wracamy piękną skalistą granią przez Smrek, kierując się do doliny Żarskiej. Mijamy stawek Żarski i na rozdrożu pod Bulą kierujemy się pod Żarską Chatę. Po drodze niektórzy mieli okazję zobaczyć świstaki, nie mylić ze świstołką wódeczką, którą można spożyć w owej Chacie.
Tutaj pogoda nas rozpieszcza i zaczyna padać deszcz oraz drobny grad. W oddali słychać pomruki burzy, a nam ukazuje się piękny obraz. Z jednej strony czyste błękitne, a z drugiej ciemne, zamglone niebo. Pięknie.
Wracając do autokaru, spotyka nas jeszcze miła przygoda. W schronisku został parasol, a my rzuciliśmy prośbę rowerzyście jadącemu w górę, że jak będzie wracał, żeby go nam przywiózł. Góry to świat dobrych ludzi. I jak myślicie, jaki był finał? Tak, parasol powrócił do Agaty. Dziękujemy nieznajomemu.
Dziękujemy także naszej przewodniczce i praktykantce za ciekawostki, tempo wędrówki, opiekę i dobrą atmosferę. Słowa Karoliny będę nosić w sercu: idąc w góry, musi być czas na ich podziwianie.

Ula Lach

uczestnicy wycieczki na szczycie Barańca

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2024. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.