Kto miał już dosyć tylu ponurych i pochmurnych dni, nic a nic nie przypominających przedwiośnia, kto od tygodni wyczekiwał ciepłych promieni słonecznych zwiastujących nadejście upragnionej pory roku, kto wreszcie chciał przypomnieć sobie kolor błękitnego nieba, ten mógł dzisiaj spełnić swoje skromne marzenia w salce Oddziału PTT w Bielsku-Białej.
Tu bowiem odbyła się kolejna, wtorkowa prelekcja połączona z pokazem slajdów. Dzięki temu razem z Robertem Słonką „pojechaliśmy” chociaż na krótko do ciepłych krajów Europy, do Francji i Hiszpanii w góry, w Pireneje.
Na ekranie zobaczyliśmy obrazy, które były zarówno słoneczne i błękitne od nieba i górskich jezior, jak też i ciepłe, bo zdjęcia zrobione były w sierpniu 2011 roku.
Na początku prelekcji dowiedzieliśmy się, że Pireneje to zwarty, fałdowy łańcuch górski długości ok. 440 km w południowo-zachodniej Europie na pograniczu Francji i Hiszpanii. W Pirenejach leży też małe państwo Andora. Łańcuch górski tworzy potężny mur o średniej wysokości szczytów dochodzącej do 3000 m n.p.m. Najwyższym szczytem Pirenejów jest Pico de Aneto (3404 m n.p.m). Występują tu niewielkie lodowce, liczne wodospady, jeziora, zjawiska krasowe, itp. Pireneje stanowią naturalną granicę Francji i Hiszpanii.
Nas interesowała centralna część Pirenejów, która ma najwyższe szczyty, najgłębsze doliny, najwyższe wodospady, najdłuższe górskie rzeki, słowem wszystko naj, naj, naj. Nic więc dziwnego, że utworzono w tej części Pirenejów w 1967 roku Park Narodowy.
Właśnie w tych Centralnych Pirenejach razem z Robertem Słonką „zrealizowaliśmy” dzień po dniu program wycieczki, którą on sam przeżył jako uczestnik tego turystycznie atrakcyjnego wyjazdu z biurem podróży.
Oglądając zdjęcia mogliśmy choć trochę poznać te góry od środka, poznać ich klimat i piękno. Pireneje to puste i przestrzenne góry, pełne ciszy i spokoju, bogate w formy skalne, inne po stronie francuskiej, inne po hiszpańskiej. Znakowane trasy turystyczne raczej nie stwarzają trudności orientacyjnych w tym terenie. Jest tu dużo górskich jezior, większych i mniejszych oczek, stanowiących pośród gór malowniczy pejzaż wdzięczny do sfotografowania. Nie brakuje też górskich schronisk, kamiennych, zimnych i skromnych, nie tak przytulnych jak nasze, często mających charakter sezonowy. Wdzięcznym tematem zdjęć były górskie hale i ciekawskie krowy, owce pomalowane farbą, byki rogate na szczęście pokojowe, choć do Hiszpanii stąd niedaleko…
Było słońce i dobra widoczność, było ciepło i wymarzone, zapisane w programie górskie wycieczki najpierw po francuskiej, a potem po hiszpańskiej stronie Pirenejów. Tylko jedna, najważniejsza wycieczka nie doszła do skutku, ale o tym później.
Zobaczyliśmy też ciekawe miejsca, wymienię kilka z nich: najwyższy wodospad Europy spadający po pionowych skałach – La Grande Cascade, wrota Rolanda, przejście turystyczne po lodowcu (choć aż prosiły się w tym miejscu raki), piękna rzeźba Matki Bożej z Lourdes, która jest opiekunką pasterzy i turystów przed piorunami, szczyt z obserwatorium astronomicznym najwyżej położonym w Europie. Była wycieczka do znanego, pobliskiego Sanktuarium w Lourdes.
Był też pech, ogromny pech, którego nie można było na zdjęciach zobaczyć, ale za to można było go mocno przeżyć. Bo jakże nie nazwać pechem załamanie pogody akurat w tym dniu, kiedy zgodnie z programem cała grupa miała wejść na najwyższy szczyt Pirenejów Pico de Aneto? Tyle dni poprzedzających planowaną wycieczkę było pięknych, słonecznych i bezpiecznych! Pech chciał jednak inaczej, że akurat w tym jedynym dniu, akurat wtedy, gdy wszyscy tak bardzo pragnęli tam wejść, akurat wtedy pogoda załamała się na tyle, że wyjście na najwyższy szczyt nie był możliwy i bezpieczny. Pozostał ból, smutek i uczucie niesprawiedliwości. Żadna inna zastępcza wycieczka nie była wtedy pocieszeniem dla serc naszych dzielnych turystów. Trudno! Widocznie szczyt Pico de Aneto, ten upragniony i ten najwyższy zapewne zaczeka na inną okazję…
Warto na koniec dodać, że wyjazdy autokarowe też mają w sobie plusy. Uczestnicy tego wyjazdu mogli zobaczyć coś, czego nie wolno było pominąć na trasie przejazdu tam i z powrotem: Carcassonne z największą w Europie warownią i zamkiem, a w drodze powrotnej Genuę (miasto Paganiniego i Kolumba). Było też wiele innych ciekawych miejsc obejrzanych choćby z okna autokaru, ale to wszystko byłoby już nowym tematem na kolejną prelekcję.
Wróciliśmy tego wieczora do naszych domów z bagażem zapamiętanych niezwykle pięknych górskich krajobrazów w Pirenejach, pokazanych i ciekawie opowiedzianych przez Roberta Słonkę. W ten sposób stały się one dla nas bliższe, chociaż leżą od nas tak daleko.
Niech one nas teraz dalej ogrzewają i cieszą, bo … za oknem znowu ciemno, mgliście i ponuro… znowu nie ma słońca!
CS
.