Inauguracyjny wyjazd z serii wycieczek z Robalem mamy już za sobą. Wypada więc po krótce opisać co zobaczyliśmy i co usłyszeliśmy od przewodników podczas mijającego weekendu.
W piętnastoosobowej grupie adeptów przygody, rozmieszczeni w czterech samochodach, wystartowaliśmy wczesnym, sobotnim rankiem, aby w okolicach jedenastej dotrzeć do przełęczy Sokola. Stamtąd ruszyliśmy czerwonym szlakiem zdobywać kolejny szczyt zaliczany do Korony Gór Polski. Ciekawostką jest system znakowań w kolorze fioletowym, których obecność przy innych kolorach szlaku był dla nas zagadką. Już po niecałym kwadransie dotarliśmy do schroniska Orzeł, a po kolejnych dwóch do schroniska pod Wielką Sową. Tam odpoczęliśmy. Na szczycie stanęliśmy wspólnie około południa. Większość z nas udała się również na wieżę widokową, skąd roztaczała się fantastyczna panorama okolic, sponad chmur wystawał szczyt Ślęży, widać było Góry Wałbrzyskie. Drogę powrotną pokonaliśmy żółtym szlakiem, który sprowadził nas do Walimia w pobliże Muzeum Sztolni Walimskich. Mieliśmy możliwość przez godzinę słuchać opowieści o historii budowy kompleksu sztolni, ich przeznaczeniu i roli jaką miały odegrać dla wojsk III Rzeszy. Bilet promocyjny zakupiony w muzeum uprawniał nas również do zwiedzenia Zamku w Grodnie, jednak ze względu na późną porę, nie udało się nam obejrzeć go w sobotę.
Zakwaterowaliśmy się w pensjonacie Agro Wester w Rościszowie, gdzie czekały na nas ciepłe pokoje, miła atmosfera, kominek, bilard i dużo więcej… brakowało tylko automatów do gry 🙂
Niedzielę rozpoczęliśmy od uzupełnienia sobotniego planu i zobaczyliśmy Zamek w Grodnie. Oprowadzani przez godzinę, poznaliśmy historię zamku, jego rolę strategiczną w czasach panowania poszczególnych władców. Na uwagę zasługuje fakt, iż w 1947 roku zamek trafił pod opiekę nieistniejącego już oddziału PTT w Wałbrzychu.
Następnym celem był niedzielny gwóźdź programu, czyli kopalnia złota w Złotym Stoku. Spędziliśmy w niej blisko dwie godziny i w towarzystwie kabaretowo usposobionego przewodnika poznaliśmy sporo faktów z jej historii.
Na koniec wpadliśmy do Nysy na obiad, zobaczyliśmy jej rynek i wnętrze katedry.
Słowa nie oddają wszystkiego, nie będę podejmował próby opisania atmosfery, emocji i klimatu. Było super, a na zdjęciach możecie zobaczyć trochę więcej niż wykreuje Wam wyobraźnia podczas czytania opisu 🙂
Robal
.