Nie wiem, jakich użyć słów, aby w pełni opisać to, co wczoraj usłyszeliśmy i zobaczyliśmy podczas ostatniej, przed przerwą wiosenno-letnią, prelekcji zorganizowanej przez Oddział PTT w Bielsku-Białej. Nie wiem, ile zdań trzeba by napisać, aby w sposób zwięzły, ciekawy, obrazowy, z pełną duszą, radosną jak ta wczesna wiosna, przekazać do kroniki PTT to, co ukryte było w skromnym tytule prelekcji, składającym się zaledwie z dwóch słów: „Magiczna Norwegia”. Tak bardzo wsłuchaliśmy się w tę piękną i niezwykle ciekawą opowieść Kingi Buras o kraju, który kolejny już raz zachwycił nas ogromnie, i który dzięki temu stał się nam jakby coraz bliższy – bliższy sercu oczywiście! Pamiętamy przecież jeszcze tak niedawne dwie prelekcje o Lofotach, oraz o górach i fiordach południowej Norwegii… Nie, nie, powtórki dzisiaj nie było!
Temat prelekcji mówił sam za siebie. Dzięki prelegentce, która przyjechała specjalnie do nas „z daleka”, poznaliśmy ten skandynawski kraj nad fiordami jakby z innej strony, patrząc, a raczej podpatrując wszystko co było wokół. „Pokażę mimo wszystko coś nowego i ciekawego”, usłyszeliśmy zaraz na początku spotkania. Z tej obietnicy Kinga Buras naprawdę wywiązała się znakomicie. Powszechnie uznaje się, że „najlepsze w Norwegii jest to… co norweskie”.
Podróż do Norwegii tak całkiem prywatnie, bez „opiekuńczego” biura turystycznego, pozwoliła sympatycznej prelegentce spojrzeć inaczej na Norwegów, na ich codzienne życie, na kraj, kulturę, zwyczaje, a także na przebogatą, cudowną przyrodę z białymi nocami. Nie historia, nie zabytki, nie hotele, nie zwariowany, współczesny świat, nie program wyjazdu itd. były myślą przewodnią tej prelekcji, ale Norwegia powszednia, taka „od podszewki”…
Norwegia. Jaka ona jest? Jacy są jej mieszkańcy? Jak wyglądają ich domy i zwykłe, codzienne życie? Jak świętują i jak się bawią, starsi i młodzi, wszyscy. Na te pytania Kinga Buras udzieliła nam odpowiedzi z uzasadnieniem, pokazując magiczne, a może i bajeczne zdjęcia, a także opowiadając nam barwnie i żywo o tym, co właśnie było na ekranie. Zobaczyliśmy więc dużo ciekawych zdjęć, między innymi: domy i ich wewnętrzny wystrój, okna bez firanek, stroje narodowe i rodzinę królewską, uroczyste świętowanie 17 maja święta narodowego Norwegii, mieszkańców starszych, takich z natury poważnych, maturalną młodzież i szaleństwa oraz zabawy z tej okazji. Zobaczyliśmy drogi i tunele. Posłuchaliśmy o tym, jak podróżuje się tam latem i zimą, jakie przeszkody żywe i jakie niebezpieczne, kamienne osuwiska można spotkać po drodze. Jak się okazuje, tunele to też osobna bajka. Jeden z nich, tunel Lærdal długości 24,5 km, mający na pewnych odcinkach imitację światła dziennego, zrobił na nas niemałe wrażenie. W końcu jest on najdłuższym drogowym tunelem świata! Skończyły się drogi i zaczęły promy, jeden za drugim, wszak Norwegia to kraj, któremu wody nie brakuje. Były też fiordy i lodowce, spadające i grzmiące siklawy nieraz zmarznięte na kość. Poznaliśmy wszędobylskie trolle, czyli małe, czasem złośliwe potworki, skrzaty julenissen i konie fiordzkie.
Zobaczyliśmy kościoły chrześcijańskie i ich zazwyczaj skromne wnętrza z drewna, przepiękne w swojej prostocie, które właśnie tym zachęcały wiernych do należnego tu skupienia. Zobaczyliśmy też domki hytte, przeznaczone do odpoczynku, gdzie spędza się wolne chwile i święta, a usytuowane w miejscach takich, że tylko pomarzyć!
Na koniec dotarliśmy do stolicy kraju, czyli do Oslo, które Kinga Buras pokazała w skrócie, tak w sam raz wystarczająco. Między innymi zobaczyliśmy Pałac Królewski, następnie dom, w którym przyznawana jest pokojowa nagroda Nobla, Holmenkollen ze słynnymi skoczniami, park rzeźb Vigeland i inne.
Nie zabrakło też akcentu narciarskiego, wszak Norwedzy kochają sporty zimowe. W miejscowości Stryn od kilku lat odbywa się Festiwal Starych Nart. Jak sama nazwa mówi, stare, drewniane narty i ubranie narciarskie dopasowane do wieku tychże, i czasem do ich właścicieli, wyglądały magicznie tak, jak to kiedyś bywało! Eh, teraz to jest już zupełnie coś innego… Wspomnę jeszcze o zorzy polarnej, żywej, ruchomej na filmie i o śpiewie Lapończyków, a także o tym, że dwa konkursowe pytania związane z prelekcją, zresztą nie łatwe, były nagrodzone przez Kingę oryginalnymi, norweskimi pamiątkami.
Podróże, a tym samym i wtorkowe „nasze” prelekcje w salce PTT nie tylko kształcą, ale też rozbudzają apetyty i marzenia podróżnicze… Czy udało mi się w pełni opisać to, co wczoraj usłyszeliśmy i zobaczyliśmy podczas prelekcji Kingi Buras? Tego nie wiem. Ale wiem na pewno, że warto było wczoraj uczestniczyć w tej magii norweskiej, starannie przygotowanej przez Kingę, bo dzięki niej poznaliśmy nie tylko Norwegię, ale przede wszystkim jej mieszkańców. Dowiedzieliśmy się też, że Norweg ma w sobie najczęściej takie cechy: „uczciwy, skromny, małomówny, dobry, solidny, słowny, pomocny sąsiadom…”. Jak tu nie marzyć o Norwegii…?
CS
.