Po kilku dniach niezwykle intensywnych opadów, lokalnych podtopień nikt nie wiedział, jak będą wyglądały szlaki Beskidu Makowskiego w rejonie Koskowej Góry, która była celem naszej wycieczki.
Z Bielska-Białej wyjechaliśmy o 7:30 i już po kilkunastu minutach mogliśmy cieszyć się słoneczną pogodą, zwiastującą kolejny, przyjemny dzień w górach. Po dojechaniu do Świnnej-Poręby mieliśmy okazję zobaczyć wyraźne efekty ostatnich opadów – niedokończony zbiornik retencyjny powstrzymał dużą ilość wody z pewnością chroniąc Małopolskę przed klęską żywiołową.
W końcu dotarliśmy do Makowa Podhalańskiego, skąd żółtym szlakiem skierowaliśmy się w stronę Koskowej Góry. Szlak miejscami nieco błotnisty, gdzie indziej przypominający strumień, mimo wszystko był w całkiem niezłym stanie, jak na tak długie i intensywne opady. Wędrowaliśmy lasem przez Stańkową i Ostrysz by po trzech godzinach ujrzeć to, z czego słynna jest Koskowa Góra – przepiękne panoramy. Tak niesamowitej widoczności dawno nie mieliśmy, a kolejne pasma górskie były doskonale widoczne. Bez problemu wymienialiśmy kolejne szczyty z naszej okolicy od Baraniej Góry po Skrzyczne i Skalite, nieco za nimi schowane Kotarz i Beskid Węgierski oraz Magurę. Z drugiej strony bliskie pasmo Zembalowej, za nim Beskid Wyspowy z Luboniem Wielkim i Mogielicą, a na horyzoncie dobrze widoczne Gorce. Mieliśmy też okazje zobaczyć Tatry… Cała dookólna panorama na wszystkich uczestnikach wycieczki zrobiła niesamowite wrażenie.
Po dłuższym odpoczynku udaliśmy się na sam wierzchołek Koskowej Góry, na którym najmłodszy z uczestników wycieczki – Paweł otrzymał odznakę „Ku Wierchom” oraz zeszliśmy do murowanej kapliczki z 1910 r. znajdującej się między Koskową Górą a Praszywką.
Dalsza droga prowadziła niebieskim szlakiem przez Syrkówkę i Magurkę na Przełęcz Jabconiówkę. Tam też zakończyliśmy dzisiejszą wycieczkę.
Myślę, że dzisiejszą wycieczkę i przepiękne widoki ze szczytu Koskowej Góry zapamiętamy na długo.
SB
.