Jak corocznie już od przeszło 20 lat, na przełomie maja i czerwca w schronisku nad Morskim Okiem odbywa się spotkanie „seniorów taternictwa”. Celowo – pisząc użyłem cudzysłowu, bowiem nikt z tych co w imprezie uczestniczą nie czuje się seniorami, choć ich młodzieńcze lata sięgają niejednokrotnie do połowy 20-go wieku. Wszyscy z wszystkimi się znają, swoim towarzystwem cieszą i mają wiele wspólnych wspomnień z przygód w górach. Chętnie wracają do tych wspomnień. Potrafią o nich opowiadać okraszając to dowcipami sytuacyjnymi i szczerym śmiechem.
Duszą i głównym organizatorem spotkania była jak zwykle Basia Morawska. Zbyszek Skoczylas rej wodził na sali w schronisku, a jego tubalny głos – co jak w piosence (o nim) „zagłusza wiatr halny, a niedźwiedzie się ze snu zrywają” – zaprowadzał jaki-taki ład i posłuch w działaniach obsługi morskoocznego schroniska zarezerwowanego (w zakresie noclegów) dla uczestników spotkania.
Organizatorzy zadbali, aby ci co nie chcą lub nie mogą (bo boli kolanko lub bioderko) pieszo drałować szosą kilka kilometrów, zostali dowiezieni na miejsce wynajętym autobusem, oczywiście – za oficjalnym zezwoleniem TPN-u.
A więc zjeżdżali się sławni taternicy, alpiniści, himalaiści, andyniści już od piątku 30-go maja, aby w sobotę wyruszyć w góry. Wielu przyszło z Palenicy na własnych nogach i też nie narzekali, bo szło się dobrze. Deszcz nie padał a temperatura nie była upalna – tak w sam raz.
No i w sobotę, na podwórku za schroniskiem zbierali się ci co musieli się wygadać przed kolegami sącząc piwko. Tam co chwilę wybuchały salwy szczerego śmiechu.
W sobotę po południu, gdy codzienne tłumy dopłynęły znad Morskiego Oka, na werandzie schroniska Ksiądz Krzysztof Gardyna odprawił Mszę Świętą, a potem to całe towarzystwo zasiadło za stołami w oczekiwaniu na uroczystą kolację. Były przemówienia okolicznościowe, odczytano listy z pozdrowieniami od tych co z różnych powodów nie mogli w tym roku być na tej imprezie. Minutą ciszy uhonorowano pamięć Tych, co w minionym roku odeszli na drugą stronę życia. Zbyszek Skoczylas kilkakrotnie swoim tubalnym głosem zaryczał „zamknąć ryje !!!”, aby pozwolili skończyć ważne informacje. No i wreszcie podano świetną obiadokolację. Do niej i dzbany z czerwonym winem. No i ciekawostka: jakieś nieznane krasnoludki spod stołu powyciągały dodatkowe buteleczki z napojami rozweselającymi. No i było wesoło. A gdy już talerzyki po deserowych ciastach zostały posprzątane, to zaczęły się śpiewy. Stara wiara nie zapomniała piosenek polskich, słowackich i innych znanych nam z niegdysiejszych wieczorów schroniskowych i ogniskowych. A prawdziwego smaku tym piosenkom dodawała Pani Krysia – doskonale grająca na gitarze i pięknie śpiewająca z nami repertuar górski ale i balladowy.
I tak piękna noc, rozśpiewane schronisko i plany na przyszłość absolutnie nie uwzględniające wieku uczestników trwały do późnych godzin nocnych.
W niedzielny poranek – po śniadaniu około godziny 9-tej zawyła syrena i ryk Skoczylasa oraz wrzaski kapralskie Andrzeja Popowicza spędziły wszystkich do wspólnego zdjęcia na podwórku, przed schroniskiem. Tam prym wodził znany wszystkim najlepszy fotograf – Jasiu Słupski. Ale i inni na swoich foto-aparatach chcieli mieć pamiątkę więc nieco to trwało, ale było wesoło.
Pożegnania były serdeczne i wszyscy obiecywali być na następnym, a kierownictwo i personel schroniska, żegnając uczestników spotkania zapraszali serdecznie na następne.
W tegorocznym spotkaniu, było jak zwykle około setki osób, które zjechały się z całej Polski.
Bielsko-Biała też miało swoją mocną reprezentację: nasz Oddział PTT reprezentowali Andrzej Bara z żoną Elą Filipowską, Bogdan Frączek, Piotrek Gawłowski, Kaziu Opyrchał z żoną Olą, Andrzej Popowicz z żoną Ewą, Jasiu Sieńczak, Jasiu Weigel, a byli i koledzy z BKA – Andrzej Georg, Czesiek Zamorski i Felek Kohler. Był też nasz przyjaciel klubowy – lekarz Jacek Grzbiela z żoną Alicją.
Jajor
.