Biskupia Kopa (Góry Opawskie) – wycieczka górska – 25 marca 2017 r.

Nareszcie koniec tygodnia i wyczekiwana przez wszystkich sobota! Bardzo wczesnym rankiem dzwoniące w domach budziki wyciągają z łóżek najbardziej wytrwałych miłośników górskich wycieczek. O 5:45 na placu targowym w Kozach stawiają się uczestnicy kolejnej wycieczki, członkowie Szkolnego Koła PTTK-PTT „Groniczki” przy SP1 oraz Szkolnego Koła PTT przy SP2 w Kozach wraz z rodzicami. Zaspani, ziewający wsiadamy do autokaru. Ktoś dzwoni z informacją, że zaspał. „Zaczekajcie na nas” – czekamy. Zdążyli 🙂 Ruszamy w drogę, by w Bielsku Białej zgarnąć dalszą część naszej ekipy – uczniów ze Szkolnego Koła PTT „Pionowy Świat” przy Gimnazjum nr 11 im. Jerzego Kukuczki, uczniów z LO COR z Bielska Białej oraz kilka dodatkowych osób. Tak licznie jeszcze nie maszerowaliśmy – uzbierało się nas trochę… Przerażenie w oczach przewodników… 102 osoby…
Po blisko czterogodzinnej podróży docieramy do Jarnołtówka, skąd rozpoczynamy wymarsz w kierunku Biskupiej Kopy (889 m n.p.m). Ciągniemy się przez wieś jak żelki z Biedronki, wesoło rozmawiając stajemy się atrakcją miejscowości 🙂 Kierowcy przystają, mieszkańcy zaglądają, dziwią się… I my się dziwimy, że oni się dziwią 😛
Żółtym szlakiem żwawo maszerujemy przed siebie, aż docieramy do Piekiełka (475 m n.p.m.). Tutaj, w urokliwym, dawnym kamieniołomie łupków pierwszy postój i sesje fotograficzne. Miejsce tak urokliwe, że dopiero nasz przewodnik Robert Słonka sprowadził nas z powrotem na szlak. A początku grupy z przewodnikiem Szymonem Baronem nie widać… Grupa rozciągnięta, lecz na szczęście za kawałek zaplanowany był dłuższy postój.
Niestety im bliżej schroniska tym większy smutek, zdziwienie i zaskoczenie widokami – hektary powycinanych drzew, spustoszenie na szlaku i w najbliższej okolicy schroniska 🙁
No, ale dotarliśmy… głodni, zmęczeni i zadowoleni. W schronisku przywitał nas dłuuugi czas oczekiwania na zamówienia oraz piękna wystawa męskich krawatów. Cała męska część grupy (na szczęście) przygotowała się odpowiednio do wycieczki, przestrzegając informacji znajdującej się w schronisku: „Oświadcza się wszem, wobec i każdemu z osobna, że kto na Kopę w krawacie wejdzie temu hańba okropna, albowiem każdy prawdziwy wie turysta, że krawat w górach to bzdura oczywista!” Krawaciarze pozostali w domach 🙂
Po „szybkim popasie” w schronisku udaliśmy się w kierunku wieży widokowej na Biskupiej Kopie, gdzie zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia, a następnie czerwonym szlakiem udaliśmy się w drogę powrotną. Pomimo zmęczenia, schodziliśmy wesoło gawędząc i ciesząc się wspólnie spędzonym czasem. Mamy tylko nadzieję, że w pamięci jednego z naszych uczestników pozostanie coś więcej poza smutkiem związanym z pozostawieniem ulubionej kurtki przy wieży widokowej. Pocieszający niech będzie fakt, że wiosna w górach…
Niestety każda wycieczka kiedyś się kończy. Po wspólnie spędzonych czternastu godzinach udaliśmy się do swoich domów. Ciekawe, kto przespał zmianę czasu 🙂
I już szykujemy się do następnej wycieczki…

Kasia P.
.

na szczycie Biskupiej Kopy

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2017. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.