Sobotni wypad, to już kolejne w tym roku zaproszenie członków Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego oraz wiernych sympatyków do udziału w wycieczce górskiej do Małej Fatry. Tym razem ponad trzydziestoosobowa grupa miała okazję powędrować po jej Krywańskiej części pod przewodnictwem Piotra Piętki.
Zmierzając w kierunku miejscowości Terchova mieliśmy okazję posłuchać bardzo ciekawych informacji na temat niektórych zwyczajów panujących na Słowacji, opowieści o Janosiku, zawodzie juhas oraz baca, a także na bieżąco zapoznawać się z panoramą widzianą przez szyby autokaru.
Biały Potok w Terchovej to początek naszej wędrówki po Dolnych i Górnych Dierach Janosikowych obfitych w malownicze kaskady, wodospady, ciekawie połączonych ze sobą wąwozów skalnych. Jest to bardzo urokliwe miejsce, które przystosowane jest do zwiedzania przez szeroką gamę turystów, ale takich turystów, którzy raczej nie mają lęku wysokości. Metalowe kładki, drabinki oraz łańcuchy umożliwiają bezpieczne i pełne wrażeń przejście. My dodatkowo mieliśmy tę trasę okraszaną przez Piotra ciekawymi informacjami geograficznymi na temat budowy skał, rzeźby terenu, roślinności, ale nie tylko, ponieważ wszystko to owiane było jeszcze dodatkowo przez niego nutą żartu, uśmiechu, a także śpiewu.
Na malowniczej polanie pod Skalnym Miastem z widokiem m.in. na Krywań nasz przewodnik, Piotr stał się oficjalnie członkiem PTT. W tak pięknych okolicznościach przyrody i w pełnym słońcu Robert Słonka, występujący tym razem w roli pilota wycieczki, miał przyjemność wręczyć koledze legitymację członkowską.
Po tak uroczystej chwili, posileni… głównie pięknymi widokami, ruszyliśmy na kolejny cel naszej wędrówki, czyli Boboty. 1086 m n.p.m to niewielka wysokość dla turysty przemierzającego szlaki górskie, ale kto nie zna Małej Fatry, to koniecznie musi doświadczyć tego stylu pokonywania poziomic. Boboty proponują zdobycie ich po prostu… na wprost :).
Z kilku punktów widokowych rozlegała się wspaniała panorama, jednakże chmury deszczowe przykryły szczyty i tylko oczami wyobraźni mogliśmy podziwiać pełen obraz. Natomiast nie ma czego żałować, bo dzięki temu zejście było równie ciekawe, jak i wejście – błotko, deszcz i trasa ubezpieczona łańcuchami, czyli ślisko, mokro i ekscytująco.
Przy kominku, w knajpce w Terchowej, suszyliśmy przemoczone rzeczy, a przy dobrej, gorącej herbacie, kawie lub tez zimnym złocistym napoju pogłębialiśmy stare bądź też nowo nabyte znajomości. Następnie pełni wrażeń wracaliśmy do Bielska, zaglądając przez okno czy nowo otwarta droga na Słowacji jest już faktycznie otwarta aby jutro móc nią udać się na drugą część Fatrzańskiej przygody… ale to już relacja poprowadzona przez CS.
Wiola D.
.