W pochmurny niedzielny poranek dnia 12 listopada, wyjechaliśmy wraz z grupą szesnastu wytrawnych turystów w „rejs” wśród karpackich wysp, czyli w Beskid Wyspowy. Celem naszej wyprawy był Łopień, legendarny mąż sąsiedniej Mogielicy, skrywający pośród lasu zbójnickie jaskinie, złoto, mokradła oraz ślady po dawnej kulturze pasterskiej – zarastające polany. Łopień, choć góra to niewysoka – 961 m n.p.m., dostarczyła nam wielu atrakcji i niespodzianek.
Pierwszym miłym akcentem listopadowej, górskiej wędrówki był śnieg! Dostarczył nam całkiem sporo dziecięcej radości 😉 Bitwy na śnieżki, strzepywanie zalegającego w igłach drzew śniegu na współtowarzyszy wędrówki czy zdjęcia z napotkanym śnieżnym bałwanem utrzymywały powszechnie panujący entuzjazm i sprzyjały integracji naszej kameralnej grupy.
Dodatkowo wędrówkę umilało nam przyświecające słoneczko! Początkowo dość nieśmiało przebijało się przez cumuluso-nimbusowe chmury i gęsty, ośnieżony las, aby potem krzepić nas z pełną mocą swoich listopadowych promieni na polanach szczytowych Łopienia i przełęczy.
Planowana trasa wiodła nas czarnym szlakiem równolegle do grzbietu łopieńskich wzniesień na Łopień (Złotopień) z widokową Halą Jaworze, a później szlakiem zielonym do jeszcze bardziej widokowe i skąpanej w promieniach słońca przełęczy E. Rydza-Śmigłego. Wędrówka nie była długa, dlatego też nasz Przewodnik Robert przewidział dla nas zwiedzanie Suchej Beskidzkiej. Jednak zanim pojechaliśmy oglądać Mały Wawel na beskidzkiej ziemi, słuchać legend i niezwykłych historii oraz smakować potraw w Karczmie Rzym, rozsławionej w utworze Adama Mickiewicza – Pani Twardowska, nie mogliśmy sobie odpuścić troszkę dłuższej przerwy na przełęczy E. Rydza-Śmigłego… Rozłożyliśmy się wygodnie na drewnianych balach z otwartym widokiem na lekko zabielone szczyty beskidzkich wysp (w tym na najwyższą z nich – Mogielicę) i z lubością chłonęliśmy ciepłe, listopadowe promienie słońca.
Naładowani witaminą D, pokrzepieni ciepłym posiłkiem i pełni satysfakcji z przebytej trasy i zdobytej wiedzy mogliśmy wracać do domu. Podróż powrotna minęła szybko. Jedni rozmawiali, inni próbowali spać, a jeszcze inni spać nikomu nie pozwolili 😉
Dzięki za wspólne wędrowanie i do zobaczenia na kolejnych wyjazdach z PTT 😀
Martyna Ptaszek
.