Zaplanowany większy wyjazd nie doszedł do skutku, więc odwiedziliśmy Alpy Julijskie w kilka osób.
Bez specjalnego planowania wyjechaliśmy w stronę Słowenii we wtorek wieczorem, aby na rano pojawić się już na parkingu przed Aljažev dom. Krótka drzemka w samochodzie i w drogę, teoretycznie trudniejszym szlakiem, przez Tominškova pot.
W Triglavskim domu odpoczynek, przy czym tutaj drogi trochę się rozchodzą – ja wieczorem wychodzę na lekko na praktycznie pusty Triglav – najwyższy szczyt Słowenii wznoszący się na 2864 m n.p.m., a dziewczyny (Magda, Bożena i Agnieszka) decydują się na dłuższy odpoczynek. Szybka wizyta na szczycie i nocleg w schronisku z lekką niepewnością jutra – w czwartek miało padać.
Nie było jednak tak źle, rankiem dziewczyny wyruszają na Triglav, a ja w stronę innego ciekawego szczytu – Rjaviny (2532 m n.p.m.). Nasze drogi krzyżują się dopiero w Domu Stanica, gdzie wszyscy dotarliśmy przemoczeni popołudniowym deszczem – szczęścia było na tyle, że obie górki udało się jeszcze zdobyc przy pięknej widoczności.
Ostatni dzień akcji górskiej to wspólna wyprawa na Cmir (2393 m n.p.m.) – może niewybitny, jednak bardzo ciekawy szczyt, z przepięknymi widokami.
Po tym ostatnim pozytywnym górskim naładowaniu ruszamy na dół przez Prag-Weg, aby jeszcze na wieczór dotrzeć do malowniczego jeziora Bled… Do Bielska-Białej wróciliśmy w poniedziałek nad ranem.
Łukasz K.
.