Wcześnie rano wyruszyliśmy samochodami w kierunku Korbielowa. Pogoda słoneczna, humory wyśmienite zwłaszcza po przygodzie z plecakami, które zaraz na starcie wypadły z bagażnika. Po ok. 1,5 godziny byliśmy już w miejscowości Slana Woda na Słowacji, skąd wyruszyliśmy na szlak. Naszym celem był najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego, Babia Góra, wznosząca się na dumną wysokość 1725 m n.p.m.
Po drodze zwiedziliśmy muzeum Pawla Orszagha Hviezdoslawa, słowackiego Mickiewicza, jak nam powiedziała przewodniczka. Tu mistrz pióra czerpał natchnienie do swojej epopei „Żona gajowego”.
Dzień był pogodny i rześki. Ciesząc się wspaniałą przyrodą podchodziliśmy pod górę. Za sprawą Unii Europejskiej szlak był znakomicie przygotowany – tablice informacyjne, miejsca postoju, a nawet wieże obserwacyjne. Im wyżej, tym widoki rozleglejsze. Minęliśmy dolny, zalesiony regiel, później piętro kosówki z kępami pięciornika złotego i łanami borówki brusznicy, w końcu dotarliśmy do miejsc, gdzie tylko skały. W sumie pokonaliśmy pod górę tysiąc metrów. Ale byliśmy spokojni o nasze bezpieczeństwo, gdyż wśród nas był ratownik GOPR skomunikowany zresztą z kolegą na Markowych Szczawinach.
Na szczycie nieźle wiało, ale widoki imponujące. Nieczęsto Babia jest tak przyjazna turystom. Schodząc zauważyliśmy jeszcze dwa płaty śniegu oraz przekwitające sasanki alpejskie, które wiosną porastają podszczytowe partie góry. Stromo zeszliśmy na przełęcz Bronę, by znów podejść na Małą Babią zwaną też Cylem. Pod szczytem ostatni dłuższy popas i widok na naszą „zdobycz”, czyli Babią Górę wraz z jej skalnymi zerwami.
Schodzenie rozpoczęliśmy od bardzo stromego zejścia w lesie, które zamieniło się wkrótce w długą, leśną, a w końcowym odcinku asfaltową drogę, by około szóstej wieczór dojść z powrotem do schroniska w Slanej Wodzie. Pobiliśmy tym samym kilka rekordów naszych wycieczek: najwyższy szczyt (1725 m n.p.m.), najdłuższy szlak (21 km), najdłuższa czasowo trasa (od 10.30 do 18.00).
Grupa liczyła 19 osób, wszyscy znakomicie do wycieczki przygotowani i zmotywowani. Jak zwykle panowała wspaniała, turystyczna atmosfera, zatem czekamy na następne wyprawy.
Teresa Kubik
.