Barania Góra (Beskid Śląski) – wycieczka górska – 15 lutego 2020 r.

W poszukiwaniu zimy udaliśmy się w Beskid Śląski do opustoszałej mekki narciarzy – Wisły. W ramach wyjazdu z PTT mieliśmy zaplanowaną długą, jak na zimowe warunki, trasę. Zimowe? Ciężko ludziom z dolin uwierzyć, ale śniegu w górach sporo. Dzień wcześniej jeszcze dopadało świeżego puchu i w obawie o pogodę i trudy torowania nieprzetartych szlaków wprowadziliśmy pewne modyfikacje trasy. Ostatecznie zamiast skrócić trasę i tak przeszliśmy prawe 20km, ale decyzję podejmowaliśmy skąpani w promieniach słońca z polepszającą się pogodą i wiatrem wyganiający ciężkie chmury z Doliny Soły.Ruszyliśmy z Bielska o świcie czyli o 7:00 w drogę do Wisły. Ostatnio zimowa aura nie dopisywała, więc korków do stoków narciarskich nie było.Na szlak wyruszyliśmy z Wisły Czarne za niebieskimi znakami, czyli tzw. Kaskadami Rodła wzdłuż Białej Wisełki na Baranią Górę (1220 m n.p.m.). To pod jej szczytem swoje źródła ma rzeka Wisła, a my podążaliśmy wzdłuż jednego z tworzących ją potoku.
Szlak zaczyna się szeroką drogą wykorzystywaną przede wszystkim na kuligi. Tym razem fasągi stały nieużywane na poboczu. Byliśmy pierwszymi turystami, którzy tego dnia ruszyli na szlak. Gdy ścieżka stała się wąska, przed nami nie było już wydeptanych śladów. Śnieg padający w nocy zasypał wszystko. Szliśmy podziwiając spektakularne ściany fliszu karpackiego i szumiące wodospady tworzące kaskady Białej Wisełki. Ścieżka wiodła lekko, ale cały czas pod górę, wijąc się i zawracając.  Przy niewielkim szałasie turystycznym zrobiliśmy krótką przerwę i załapaliśmy się na walentynkową czekoladę! Po wyjściu z lasu pokazały się pierwsze panoramy na grzbiet Cieńkowów, którym pierwotnie mieliśmy iść. Dalej jeszcze parę zakosów i wyszliśmy na otwartą przestrzeń pełną kikutów niegdyś gęstego tu lasu.
Na szczycie Baraniej Góry zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z banerem, a chętni wyszli na pokrytą lodem wieżę widokową. Niestety podczas naszego szczytowania gęste chmury zalegały jeszcze w Dolinie Soły całkowicie przysłaniając nam widok na Beskid Żywiecki. Czasem nawet i niedaleki maszt Skrzycznego znikał nam z oczu.Słońc raz grzało nas ciepłymi promieniami, po czym znikało za chmurami. Ruszyliśmy dalej w stronę schroniska na Przysłopie pod Baranią Górą. Wtedy dopiero zaczęły nam się pokazywać wspaniałe panoramy. W słońcu, nieco skąpany w obłokach pojawił się Wielki Rozsutec Małej Fatry, a przed nim w całej okazałości Worek Raczański z dominującą Wielką Raczą i charakterystycznymi, bliźniaczymi szczytami Wielkiej i Małej Rycerzowej. Siedząc w przytulnym schronisku i konsumując fantastyczne potrawy, postanowiliśmy nieco wydłużyć naszą sobotnią trasę i przejść przez Karolówkę i Stecówkę na przełęcz Kubalonkę. Pogoda zrobiła się piękna i już po wyjściu na otwartą przestrzeń na Karolówce wiedzieliśmy, że to był dobry pomysł. Całkowicie przewiało chmury i odsłonił nam się widok na Babią Górę, Pilsko i Tatry. Nacieszywszy oczy ruszyliśmy dalej w stronę drewnianego kościołka na Stecówce, odbudowanego po pożarze z 2013 r.. Korzystając jeszcze z wolnego czasu zasiedliśmy jeszcze przy niezbyt estetycznym schronisku na Stecówce. Umówiwszy się z kierowcą busa, gdzie ma nas odebrać ruszyliśmy w stronę przejezdnej przełęczy Kubalonka, skąd nie bez utrudnień i korków dojechaliśmy szczęśliwie do Bielska.
Dziękuję serdecznie Mirkowi za pomoc i „zamkowanie” na trasie oraz Grażynce za zdjęcia i galerię, którą możemy przeglądnąć klikając w zdjęcie pod opisem. Dziękuję za walentynkową czekoladę, „starym” znajomym za spotkanie, pogawędki i wspólną wędrówkę. Cieszę się, że było sporo nowych twarzy. Mamy nadzieję na kolejne spotkania!

 

Martyna Ptaszek
.

na Baraniej Górze przywitało nas słońce

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2020. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.