Drugą sobotę września rozpoczęliśmy jak zwykle. Wyspani stawiliśmy się o 05:45 na płycie dworca PKS. Brakowało jednego ważnego uczestnika; słońce zdecydowało że potrzebuje jeszcze paru minut. Zbliżająca się jesienna równonoc ukradkiem rabowała nas z dnia już od dłuższego czasu. Celem wyprawy była malownicza Dolina Pięciu Stawów.
Szare niebo przerzedzało się miejscami do bardziej optymistycznej bieli, kiedy sennie mknęliśmy w kierunku Palenicy. Prognozy były bardzo rozbieżne. Na parkingu przy początku czerwonego szlaku udało nam się dostrzec błękit i szczyty oświetlone słońcem. Nasz przewodnik Piotrek Piętka powtórzył zasady, w jaki sposób poruszamy się jako grupa. Po wspólnym zdjęciu ruszyliśmy na asfalt, gdzie wozy kursowały już z pierwszymi turystami. Wodogrzmoty Mickiewicza powitały nas umiarkowaną poprawą pogody kiedy odbijaliśmy na zielony szlak. Wykorzystaliśmy nadarzającą się okazję do wykonania kolejnej fotki z banerami.
Dolina Roztoki cieszyła wspaniałymi widokami. Górujące nad nami pionowe skalne ściany wyłaniały się gwałtownie z koron drzew. Szum wody towarzyszył nam cały czas, chociaż strumień wody był niewielki. O potędze żywiołu świadczyły jednak powalone drzewa, otoczaki i świeżo postawione kładki.
Trasa wiodła dnem doliny aż do Siklawy. Chociaż Piotrek dokładnie opisał jaką drogą dojdziemy do schroniska, kilka osób dało się zwieść błędnym ognikom i skrócili sobie przemarsz wybierając szlak czarny. Ominęły ich niesamowite wrażenia audiowizualne. Huk spadającej wody stanowił wspaniałe tło dla krótkiego postoju. Spotęgowało to wrażenia jakie wywarła na nas cisza nad Wielkim Stawem Polskim.
Do tej pory szczyty górskie ryły bruzdy w warstwach chmur, przez które przebijało się słońce. Podczas przerwy na obiad w schronisku zauważyliśmy, że obłoki zaczynają wygrywać. Pogoda popędzała do marszu, ale PTT Bielsko miało jeszcze coś do załatwienia. Sprawili mi niemałą niespodziankę, stojąc w Przednim Stawie Polskim otrzymałem oficjalnie legitymację członkowską!
W niespełna kilometr po wyruszeniu ze schroniska, przez Świstówkę przetoczyła się chmura i ogarnęła nas całkowicie. Mieliśmy nadzieję, że po przejściu na drugą stronę pogoda się poprawi. Kiedy dotarliśmy do punktu widokowego, Piotrek rozpoczął omawianie panoramy. Wskazywał palcem różne punkty w białej ścianie, która nas otaczała. W kurtkach i bez złudzeń rozpoczęliśmy zejście do czerwonego szlaku, idącego drogą.
Deszcz gęstniał w miarę obniżania wysokości, trasa miejscami była śliska. Turyści idący z naprzeciwka byli bardzo nieliczni. Na szczęście błota było niewiele i bez większych problemów spotkaliśmy się na asfalcie. Zdecydowaliśmy odpuścić schronisko przy Morskim Oku i udać się od razu w dół. Tempo marszu było bardzo dobre. Opad zelżał na tyle, że ubrania zdążyły lekko przeschnąć nim dotarliśmy do busa. Przejazd do Bielska wieńczył sobotni wypad. Drzwi bagażnika po wyjęciu plecaków zamknęliśmy już po zmroku.
Serdeczne dzięki wszystkim uczestnikom wycieczki, którzy uświetnili swoją obecnością przyjęcie mnie do grona PTT! Mam nadzieję, że ze wszystkimi jeszcze nie raz spotkamy się na szlaku. Wielkie podziękowania dla naszego przewodnika Piotrka, Ptaszka na zamku i całego zespołu fotografów. Pogoda skrzętnie ukryła przed nami część widoków, więc na pewno wrócimy po więcej!
Grzegorz Pabian
.