I znów w góry!!!
W niedzielę zebraliśmy się na dolnej płycie dworca PKS i o 6.30 pod przewodnictwem znanego prawie wszystkim Jana Nogasia, ruszyliśmy pełnym autokarem uczestników w Góry Choczańskie w Słowacji. Celem wycieczki jest przejście Doliną Prosieczną przez Svorad do Doliny Kwaczańskiej, zaliczając przy tym szczyt Prosieczne.
Po blisko 3 godzinach jazdy jesteśmy na miejscu startu tj. w Kwaczanach. Pogoda zapowiada się na cały dzień piękna. Jak zwykle po zrobieniu tradycyjnego zdjęcia grupowego z banerami, ruszamy w drogę.
Ponieważ wyznaczony czas powrotu to godz. 16.00, wiemy, że może nam się nie udać przejść całej planowanej trasy. Z nadzieją, że jednak się uda wejść na szczyt (1372 m), ruszamy dość szybko, początkowo wzdłuż linii lasu i pięknych łąk do wejścia Doliny Prosieczne. Po lewej rozpościera się widok na Tatry Niżne.
Co za przestrzeń!
Dolną część doliny tworzy głęboka, otoczona pionowymi skałami i wąska na kilka metrów gardziel, zwana Wrotami. Jej dno, przy wiosennych roztopach, lub dużych deszczach wypełnia potok Prosieczanka. Dzisiaj był suchy. Idziemy wzdłuż dna potoku, czasem trawersując skały zabezpieczone miejscami łańcuchami i klamrami. Wyżej dolina się rozszerza, a stoki stają się łagodniejsze. Dalej można trochę odbić od szlaku i dojść do wodospadu mierzącego 15 m, który dzisiaj jest tylko małym ciekiem wodnym. Idąc dalej wchodzimy w wąski wąwóz zwany Sokołem, ograniczonym pionowymi ścianami skalnymi i podzielonym trzema progami skalnymi ze stawkami wodnymi, które pokonujemy przy pomocy metalowych drabinek, klamer i stalowych lin.
Ponad nim krajobraz zmienia się. Przed nami rozpościera się ogromny płaskowyż porośnięty trawą.
Przy wejściu na niego na znaku turystycznym czytamy, że szlak na Prosieczne (1372 m) jest zamknięty.
Tym, którzy mieli w planie wejść na ten szczyt trochę zrzedły miny, ale po krótkim odpoczynku trzy małe grupy odbiły wyżej w prawo z zamiarem jego zdobycia. Niestety po kluczeniu, szukaniu znaków dwie grupy zawróciły, a jednej się udało. Jak się okazało była to droga „hardkorowa”, przez chaszcze, krzaki, powalone drzewa, bez widocznego szlaku. Oglądane później zdjęcia to potwierdzały.
Schodząc z powrotem, już trochę leniwie, na niebieski szlak, w otoczeniu ogromnych połaci łąk z kwitnącą łąkową roślinnością, podziwiamy z lewej widoki na Chocz, Małą Fatrę z dominującym Rozsutcem, z prawej widoki na Tatry Zachodnie z widocznym Siwym Wierchem.
Dalej szlak niebieski prowadzi do wsi Wielkie Borove, gdzie odpoczywamy, niektórzy raczą się piwem w miejscowej karczmie. Po blisko godzinie ruszamy dalej Doliną Kwaczańską.
Po drodze zwiedzamy Obłazy, gdzie nad potokiem Kwaczanka oglądamy stary drewniany młyn wodny, a niektórzy karmią kozy bananem. Dalej szlak wiedzie wzdłuż stromej ściany lasu nad ponad 100-metrową przepaścią. Droga ta kiedyś wykorzystywana była jako droga transportowa. Co jakiś czas na stromych zboczach widać małe kapliczki czy krzyże. Wypadki zdarzały się tutaj często i prawie zawsze kończyły tragicznie.
Drogę urozmaicają liczne formy skalne. Ogrom wąwozu można podziwiać z wychylającego się nad przepaścią metalowego podestu, gdzie piękno kanionu aż zapiera oddech.
Schodzimy do parkingu u wylotu doliny, gdzie czekając na pozostałych uczestników raczymy się, jak kto chce, piwem, lodami… Trochę spóźniona dochodzi do nas grupa, której udało się wyjść na Prosieczne i ruszamy wszyscy zadowoleni w drogę powrotną. Drogę umila nam Jano (przewodnik) śpiewając stare piosenki i przyśpiewki (wzmocnione mikrofonem), czym prowokuje większość z nas do przyłączenia się do chóralnego śpiewu.
Dziękujemy Ci Janie za kolejną udaną wędrówkę.
A.
.