W dniach 15-22 lipca 2023 roku członkowie oraz sympatycy Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego O/Bielsko-Biała, czyli Kasia, Marta, Cezar, Sebastian i Robert wspinali się, wędrowali oraz spacerowali we włoskich Dolomitach. W ciągu pięciu dni przeznaczonych na górską eksplorację w różnych układach osobowych, członkowie wyprawy weszli na następujące szczyty, przełęcze oraz widokowe punkty topograficzne, w których zlokalizowane są schroniska: Monte Civetta (3220 m n.p.m.), Lagazoui (2835 m n.p.m.), Sas de Stria (2477 m n.p.m.), Monte Crot (2169 m n.p.m.), Monte Crot Anticima Sud (2159 m n.p.m.), Forcella Ambriccola (2277 m n.p.m.), Rifugio Citta di Fiume (1917 m n.p.m.) i Rifugio Col de Varda (2.110 m n.p.m.).
Wyjazd zorganizowaliśmy według własnego pomysłu, mając na uwadze zainteresowania poszczególnych członków ekipy. Założyliśmy określoną aktywność górską z jasno zarysowanymi celami, ale równie ważny był aspekt poznawczy, czyli kontekst kulturowy, historyczny i kulinarny tej części Włoch. W Dolomity pojechaliśmy wyładowanym do granic możliwości samochodem, a naszą bazą był Camping Cadore u stóp potężnego masywu Monte Pelmo. Camping, co zgodnie stwierdziliśmy, przypominał swoim klimatem kompilację wspinaczkowych miejsc w Parku Yosemite w USA oraz peerelowskich pól namiotowych, gdyż składał się w większości z ciekawego połączenia kamperów z indywidualnymi domkami obitymi boazerią oraz udekorowanymi tym, co dany gospodarz uważał za piękne. To absolutnie nie zarzut, wręcz przeciwnie. Przez cały pobyt czuliśmy się ciepłą energię ceniących uroki natury gospodarzy oraz wręcz wędrowno-artystyczny klimat tego miejsca, domkniętego ścianami Dolomitów.
No właśnie, Dolomity. Przez wielu uważane są za najpiękniejsze góry na świecie i trudno się z tym nie zgodzić, bowiem gdy ktoś je raz zobaczył, zaryzykuje to twierdzenie, nawet jeśli nie był wszędzie. Wpis na listę UNESCO niewątpliwie potwierdza ich wyjątkowość. Powstałe w orogenezie alpejskiej, stanowią fragment Południowych Alp Wapiennych, a zbudowane są z wapieni i dolomitów, czyli skał podatnych na bajkowe kształtowanie, czyli erozję. I właśnie potężne masywy uformowane ze specyficznej skały, poddane czynnikom niszczącym (deszcz, wiatr, śnieg) utworzyły nieporównywalny z żadnym innym krajobraz górski. Dolomity zachwyciły nas ze szczytów Monte Civetty oraz bliźniaczych Monte Crot i Monte Crot Anticima Sud, a także wysokiej przełęczy Forcella Ambriccola. Dolomity nie tworzą wyraźnych grzbietów górskich, lecz wyodrębnione, niezwykle mocno urzeźbione, osobne gniazda skalne. Podziwialiśmy ogrom skomplikowanych masywów, poszarpanych grani, nieoczywistych kształtów, strzelistych szczytów oraz głębokich dolin. Koniecznie trzeba wspomnieć o kolorach, bowiem Dolomity oferują pełną paletę barw: skały płynnie przechodzą od zimnych szarości, poprzez zielenie i odcienie wszelakiej żółci, po rozpaloną czerwień oraz migoczące słońcem złoto. Dodajmy do tego tańczące na błękitnym niebie białe, szare oraz czarne chmury a ukaże nam się w pełni ten dolomicki spektakl.
Dolomity niewątpliwie kojarzone są z „via ferratami”, czyli stalowymi udogodnieniami w postaci lin, kotwi, stopni, drabinek oraz różnego typu stanowisk asekuracyjnych, które pozwalają pokonywać wymagający teren skalny. „Via ferraty” powstały podczas pierwszej wojny światowej, a zbudowali je żołnierze Królestrwa Włoch oraz Cesarstwa Austro-Węgierskiego, aby transportować wojsko i sprzęt podczas walk o Dolomity. W ciągu kilku lat, na tym odcinku frontu wybudowano szereg wysokogórskich okopów, tuneli, stanowisk artyleryjskich, magazynów i pomieszczeń dla wojska. Podczas naszej wycieczki poznaliśmy tego typu obiekty wojskowe zlokalizowane na szczytach Lagazoui i Sas di Stria oraz leżącej pomiędzy nimi Przełęczy Falzarego (Falzarego Pass), gdzie znajduje się dawny austriacki schron bojowy, a obecnie Muzeum I Wojny Światowej. Ciekawostką jest to, że na szczyt Lagazoui wychodziliśmy niemal kilometrowym tunelem wydrążonym w środku góry, będącym pozostałością po dawnych korytarzach minerskich obu walczących armii. I warto podkreślić, że dla osób chcących poznać historię regionu, w miejscach, gdzie zatrzymują się turyści można nabyć książki, repliki przedmiotów, nabijki na turystyczne laski, odznaki i medale, wyroby rękodzieła oraz wpisujące się w górskie otoczenie pamiątki. Nie znajdziemy tu kolorowych mieczy, plastikowych wiatraczków, balonów z napisami „Miłość w Dolomitach” ani pluszowych gęsi. Ale to tylko tak, małym druczkiem i na marginesie.
Odwiedzaliśmy pięknie położone schroniska górskie, które były dla nas schronieniem przed deszczem, ale także miejscem, gdzie można rozsiąść się na dłużej i napawać urodą Dolomitów. Zachwyciło położenie Rifugio Citta di Fiume z niesamowitym widokiem na ścianę Monte Pelmo, a w dalszej perspektywie na niekończące się góry z charakterystyczną, bo pokrytą lodowcem –Marmoladą, najwyższym szczytem Dolomitów. I kolejne Rifugio Col de Varda, które osadzone jest ponad Jeziorem Misurina z panoramą masywu Monte Popena. Bowiem Dolomity, kojarzone głównie z niebotycznymi ścianami, to także góry, które oferują niezliczoną ilość szlaków trekkingowych, nie wymagających użycia technik i sprzętu wspinaczkowego. Możemy wędrować zielonymi dolinami, usiąść przy bystrych potokach, beztrosko trawić czas na punktach widokowych. Każdy ze szlaków oznaczony jest czerwonym kolorem i opisany odpowiednią cyfrą, a na ich trasie możemy odpocząć w klimatycznych schroniskach. Na trasie naszej wycieczki znalazły się także urokliwe wioski, a tam niespiesznie spacerowaliśmy i próbowaliśmy lokalnej kuchni. Uczyliśmy się lokalnych zwyczajów, rozmawialiśmy z mieszkańcami, którzy na dźwięk słowa „Polonia” uśmiechali się szeroko oraz kupowaliśmy drobne pamiątki i upominki.
Finał naszej wycieczki ustalony został spontanicznie, a podyktowany zapowiadanymi burzami w regionie, gdzie znajdował się nasz camping. Zgodnie postanowiliśmy spakować się i pojechać, aby zwiedzić jedno z najpiękniejszych miast świata, czyli Wenecję. Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. I tak jak trudno opisać dolomitowe cuda natury, to równie ciężko jest nazwać i opisać Wenecję. To dzieło sztuki ludzkiej determinacji, myśli, pasji, artyzmu oraz wiedzy. Położona na 118 wyspach, które połączone są kanałami i mostami robi niesamowite wrażenie, lecz opis tego miasta to zupełnie inna historia, wymagająca osobnej relacji.
Na koniec chciałbym serdecznie podziękować całej naszej ekipie. Cały nasz wyjazd odbył się w niezwykle miłej i pełnej zrozumienia atmosferze, choć niektórzy z nas poznali się dopiero na tym wyjeździe. Dziękuję za wszystkie rozmowy nie tylko o górach, muzykę, która zostanie już ze mną na zawsze, tolerancję oraz empatię pomimo ścisku w aucie i humor na każdym kroku. A nabijka może się jeszcze znajdzie.
Robert Słonka