DROGĄ NA RYSY
Pamiętam dzień, w którym
pośpiesznie wytyczyłem
drogę na Rysy.
Uwolniłem się od przykrości
wczorajszego dnia
szlakiem wnikałem w głąb
skalnych grani
rosę strzepywałem z kosówek
rozmawiałem sam ze sobą.
Chciałem żyć inaczej
radość pozostawić w górach
odrzucić od siebie
co mam w obfitości
ukryć w zaciszu niepokorne ciało
deszczem przeniknąć
do wnętrza skał
przebić się i wydostać
na zewnątrz.
Stanę się potulny
w pojedynku z wiatrem
wyleczę troski
obawy przed jutrem.
Kamienie staną się cieplejsze
zmęczone wargi
błękit nieba wyleczy.
Śnieżnobiałe szczyty
zatopione w spokoju
otwarciem oczu dotknę
o skały się oprę
do plecaka rycerza śpiącego schowam
pozostaną łzy radości
i księżyc na horyzoncie.
Wacław Morawski