4.00 – budzik dzwoni. Nie, to nie sen. Trzeba wstać, w końcu dziś taka fajna wycieczka. Razem z innymi osobami zaprzyjaźnionymi z naszym kołem PTT jedziemy dziś zdobyć Giewont.
Pakujemy się w kilka samochodów i jedziemy. Po ok. godzinie jazd docieramy na parking w Zakopanem, gdzie zostawiamy nasze autka i kierujemy się w stronę Kuźnic. Pora dość wczesna, ale wiadomo kto rano wstaje… Nie brakuje górali, którzy chcą zarobić parę dutków.
Krótkie słowo wstępne wygłasza Miłosz i ruszamy w drogę. Idziemy niebieskim szlakiem w stronę Kalatówek. Pochmurno, ale nie pada więc pogoda w sam raz na górską wędrówkę. Humory dopisują, dzieci radośnie biegają (swoją drogą nie wiem skąd mają siły iść, biegać, skakać).
Po jakimś czasie dochodzi do Kalatówek, gdzie robimy krótką przerwę na uzupełnienie płynów i jazda dalej. Idziemy dalej w stronę Hali Kondratowej.
Po jakimś czasie wszyscy dochodzimy pod schronisko (nawet maruderzy i zgubione owieczki). Nigdzie się nam nie spieszy, więc chwilka odpoczynku. Po kilkunastu minutach ruszamy w stronę naszego dzisiejszego celu niebieskim szlakiem. Powoli mozolnie wspinamy się na przełęcz, z której wszyscy decydujemy się na wejście na szczyt.
Jak się później dowiemy, szczyt, na którym zdarza się dużo śmiercionośnych wypadków.
Jestem pełna podziwu dla dzieciaków, które z pomocą dorosłych wchodzą na szczyt. I myślę w duchu, że skoro one mogą to ja też.
Chwila odpoczynku na szczycie. I ustawiamy się do pamiątkowego zdjęcia, korzystając z uprzejmości innych turystów.
Schodzimy z powrotem na przełęcz i część z nas decyduje się na wejście na Kopę Kondracką, część schodzi na Halę.
Zaliczam się do pierwszej grupy. Chce zaliczyć swoje pierwsze 2000 m n.p.m.
Człapiemy sobie na szczyt i też po dotarciu robimy sobie pamiątkowe zdjęcia. Mnie spotyka o tyle miły akcent, że wyjazd w Tatry jest parę dni po urodzinach. Zostaje mi odśpiewane „Sto lat” i schodzimy do schroniska na Hali Kondratowej, gdzie czeka na nas reszta.
Po dotarciu, odpoczynku i zregenerowaniu sił schodzimy do Kuźnic. Niektórzy jeszcze odwiedzają pustelnie Br. Adama Chmielowskiego.
Łapiemy busa i jedziemy do Zakopanego. Postanawiamy jeszcze podjechać do Ludźmierza. Większość z nas nie była, a skoro jest okazja i większość jest za to czemu nie.
Wracamy, zadowoleni z wycieczki. Zadowoleni z wejścia i bezpiecznego zejścia.
Oby kolejne wycieczki były równie owocne.
Remi
.