Gorgany – pasmo górskie w łańcuchu Karpat, w południowo-zachodniej części Ukrainy, wchodzące w skład Beskidów Wschodnich. Charakterystyczne dla Gorganów są duże różnice wysokości względnych; poszczególne grupy górskie oddzielone są od siebie głębokimi dolinami rzek. W partiach szczytowych występują pola złomisk, rumowisk skalnych , lokalnie zwanych gorganem (stąd nazwa), grzechotnikiem, maliniakiem. Gorgany uważane są za jedne z najdzikszych gór Europy. W okresie międzywojennym tereny te, należące wówczas do II Rzeczypospolitej, były niezwykle popularne wśród turystów, istniały całkiem nieźle oznakowane szlaki oraz sieć schronisk. Z 30 przedwojennych polskich schronisk dzisiaj nie funkcjonuje ani jedno, tu i ówdzie pozostały tylko ich ruiny. Dopiero od niedawna zaczęto znakować szlaki turystyczne.
W środę 14.08.2019 grupa ponad 40 osób zebrała się na dolnej płycie dworca autobusowego pod przewodnictwem Naszego przewodnika PTT Janka Nogasia. Czekały na nas cztery dni wędrówki po Gorganach Wschodnich na Ukrainie. Wyjechaliśmy z małym opóźnieniem około godz. 17.00, po drodze w Kętach zabierając jedną z uczestniczek, później w Brzeszczach jednego z dwóch przewodników po Ukrainie, znanego nam już Wojtka Pająka, który na naszych wspólnych wyjazdach przejmuje „zamykanie” grupy. W Lesku zabraliśmy naszego głównego przewodnika Marka Kusiaka, również znanego nam już z poprzednich wyjazdów.
Ukraina przywitała nas deszczem. W związku z tym, że na szlaku na Chomiak, który był w planie na pierwszy dzień, w przewidywaniach przewodnika Marka mogły być bardzo trudne warunki, śliskie kamienie i rozmokła ziemia, co byłoby niebezpieczne, nastąpiła zmiana trasy przejścia na równie długą, ale łatwiejszą, bezpieczniejszą.
Pierwszy dzień: Jahodina – Tatarow (ok. 5 godz):
Gdy już ok. 9.00 dojechaliśmy w okolice Tatarowa czyli naszej bazy wypadowej, wszyscy w kolorowych ubraniach przeciwdeszczowych, mimo, że zmęczeni podróżą, roześmiani, nie przejmujący się padającym deszczem i mgłą, ruszamy czerwonym szlakiem na Jahodinę (1125 mnpm). Na szczycie rozkoszujemy się pięknymi widokami wokoło, które były tylko w naszej wyobraźni, wskazywane ręką przewodnika, bo prawie nic nie widać. Schodzimy do Tatarowa prosto do naszej bazy noclegowej, gdzie zostajemy rozlokowani w drewnianych domkach. Później obiadokolacja i spacer po okolicy.
Drugi dzień: Dolina Żeńca – Jawornik – Gorgan Jawornicki- Jaremcze (ok. 8 godz.):
Rano, wypoczęci, wyspani, po podwiezieniu przez autokar, ruszamy z doliny potoku Żeniec, początkowo pokonując zawieszony nad rzeką dziurawy most linowy, szlakiem znanym tylko przewodnikowi (znaków nie było widać), ruszamy w kierunku Jawornika. Droga biegnie lasem, zakosami, bez stromych podejść. Od Jawornika na Gorgan Jawornicki (1467) droga prowadzi szerokim rumowiskiem skalnym. Trzeba być skupionym i bardzo uważać, żeby noga nie wpadła dziurę między głazami, często ruszającymi się… prawdziwa sztuka akrobacji. Na szczycie rozciągają się piękne widoki na góry Ukrainy, poszczególne pasma ze szczytami pokazuje nam przewodnik Marek. Po dłuższym odpoczynku ruszamy bardzo stromą ścieżką, ostro w dół, trzymając się czego się tylko da, jest ślisko i nie jeden z nas zalicza „glebę”. Z Jaremcza zabiera nas autokar, po drodze zatrzymując się przy regionalnym browarze, gdzie ustawiliśmy się w długiej kolejce po biały ser i tutejszy trunek celem degustacji. Wieczorem zbieramy się w altance na terenie naszej bazy i wspólnie śpiewamy, prym wiedzie nasz przewodnik Janek, który jako jedyny zna słowa wszystkich zwrotek piosenek.
Trzeci dzień: Bukowel – Maly Gorgan – Syniak – Dolina Żeńca (ok. 8 godz):
Bukovel to największy i najbardziej nowoczesny ośrodek narciarski na Ukrainie. Wieś jest placem niekończącej się budowy, co roku powstają nowe pensjonaty i hotele. W okolicach Bukowela biegnie ok. 130 km tras narciarskich. Autokarem dojechaliśmy do Bukowela, wszędzie beton, hotele, słupy wyciągów narciarskich. Ruszyliśmy najpierw drogą leśną, później drogą odkrytą po rumowisku skalnym wspinając się ostro w górę na Mały Gorgan (1592 m). Stąd rozciągają się piękne widoki między innymi na Howerlę, Petros, cele ubiegłorocznego wyjazdu na Ukrainę. Celinka wspomina swoje wcześniejsze wyprawy w te okolice, robimy zdjęcia. Po niedługim odpoczynku ruszamy na widoczny Syniak (1665 m). Droga biegnie przez rumowisko skalne, nierzadko musimy przedzierać się przez kosodrzewinę. Musimy uważać, żeby było jak najmniej zadrapań, siniaków. Trasa jest piękna. Inna niż np. w Tatrach gdzie głazy są poukładane tworząc ścieżkę, tutaj wszystko jest dzikie, jakby ktoś z góry rzucił głazy i tak zostawił. Syniak wydaje się górą dość licznie odwiedzaną. Robimy dłuższą przerwę, po czym wśród gęstej, wysokiej kosówki ruszamy w dół, często gubiąc ścieżkę. Schodzimy na połoninę Chomiaków, gdzie część grupy tzw. „szybkobiegacze” pod przewodnictwem Marka decyduje się na wejście, a właściwie wybiegnięcie na Chomiak, który miał być celem naszego pierwszego dnia. Większość grupy po chwilowym lenistwie na połoninie schodzi po stromym, śliskim zboczu w dół w dolinę Żeńca, gdzie dochodzi też grupa „szybkobiegaczy” i wszyscy ruszamy autokarem do Tatarowa. Wieczorem po kolacji czeka na nas atrakcja: regionalny zespół muzyczny (znany większości z ubiegłorocznego pobytu na Ukrainie) inscenizuje przy naszym udziale wesele huculskie. Parą młodą jest małżeństwo z rocznym stażem, uczestnicy naszej wycieczki. Jest wesoło, są tańce, bawimy się prawie do północy. Później z altanki, miejsca naszych wieczornych i nocnych spotkań, rozlega się głośny śpiew, najbardziej słychać mocne głosy panów. Repertuar jest szeroki i głośny, od „Ukrainy” po „Góralu, czy ci nie żal”.
Czwarty dzień: Jamna – Stajki (951 m) – Makowica (984 m) – Skały Dowbosza – Jaremcze (ok. 5 godz):
Skały Dowbosza jest to ciągnący się około kilometra pas piaskowcowych ostańców, o formach przypominających niekiedy wieże i baszty sięgające wysokości kilkudziesięciu metrów, ściany przecięte głębokimi szczelinami. Skały utworzyły się 57 mln lat temu na dnie morskim. Ze względu na swoją formę skały od zarania dziejów były wykorzystywane przez ludzi, o czym świadczą sztuczne pieczary znajdujące się w skałach. Przypuszczalnie znajdowały się tu świątynie pogańskie, a po przyjęciu chrześcijaństwa – klasztory skalne. Legenda umiejscawia tutaj także kwaterę herszta karpackich opryszków – Oleksy Dobosza, choć podobno Dobosz miał być tu tylko raz – w 1744 r. Możliwe, że zapewniały także schronienie okolicznej ludności w czasie najazdów turecko-tatarskich. Mieszkańcy pobliskiego Bolechowa byli przekonani, że to właśnie Skały Dobosza natchnęły Kraszewskiego do napisania „Starej Baśni”. Tego dnia rano pakujemy się do autokaru. Żegnamy się z Tatarowem i wyruszamy do Jamna, skąd rozpoczynamy trasę. Tylko 500 m przewyższenia, ale podejście daje się we znaki, jest upał. Na trasie jest dość dużo turystów. Idziemy terenem trawiastym, odkrytym. Później wchodzimy w las, przy skałach Dowbosza odpoczynek. Po odpoczynku schodzimy do miejscowości Jaremcze, gdzie mamy niespełna godzinną przerwę. Cześć z nas idzie nad wodospady na Prucie, rozkoszować się ich widokiem, część chodzi po miejscowym bazarze rozglądając się za upominkami. O 15.00 ruszamy w drogę powrotną do Polski. Przed przekroczeniem granicy standardowo jeszcze zakupy w przygranicznych sklepikach, a na samej granicy mamy szczęście, odprawa trwa niespełna godzinę. W Lesku żegnamy naszego przewodnika po Ukrainie Marka. Dziękujemy Marku! W Brzeszczach żegnamy przewodnika Wojtka. Dziękujemy Wojtku! W Bielsku jesteśmy ok. 4.00 rano.
Dziękujemy Janku za zorganizowanie kolejnej świetnej wycieczki. Czekamy na następne, następne i następne.
A.
.