Kolejny weekend i kolejna tatrzańska przygoda członków naszego Oddziału z okolic Skoczowa… Tym razem dwóch z nich wybrało się w rejon Orlej Perci. Poniżej relacja z wycieczki na Granaty:
Właściwie powinno się zacząć opis od słów „kiedy ranne wstają zorze, dwóch spać nie może…”. Tych dwóch właśnie postanowiło zaliczyć wejście na wszystkie Granaty.
Zanim słonko otwarło oczęta wraz z Łukaszem maszerowaliśmy już wyremontowanym szlakiem przez w kierunku Hali Gąsienicowej. Będąc na przełęczy między Kopami mogliśmy obserwować kolejnych turystów, którzy niczym mrówki z czołówkami pokonywali obie trasy z Kużnic. Ciekawy widok, taki sznureczek świateł.
Po dotarciu do Murowańca i chwili odpoczynku ruszyliśmy w stronę Czarnego Stawu, gdzie weszliśmy na szlak prowadzący w kierunku Zadniego Granatu. W chwilę potem pojawiło się więcej turystów, którzy „atakowali” łańcuchy pod Zawratem. Z każdą chwilą robi się tłoczniej, pogoda dopisuje, jest ciepło. Na każdym z Granatów tłok, kolejki przy łańcuchach, mijanki – słowem: jak na autostradzie.
Po Granatach idziemy dalej w kierunku Krzyżnego, czyli idziemy Orlą Percią. I tu zaczyna się zabawa na całego z łańcuchami, słynną drabinką itp. Za nami i przed nami turyści, i znowu mijanki.
W końcu pokonawszy wszystkie trudności wchodzimy na Małą Buczynową Turnie, z której schodzimy na Krzyżne. Ostatnie foty z banerkiem na tle panoramy tzw „Piątki”. Słonko, które nam dzielnie cały czas towarzyszyło zaczęło już powoli zachodzić, a nam nie pozostało nic innego, jak wracać.
Powrót odbywał się już przy czołówkach. Pogoda dopisała, na trasach tłok.
Andrzej Koczur
.