Punktualnie o godzinie ósmej wyruszyliśmy z Bielska na naszą kolejną wycieczkę. Tym razem korzystaliśmy z wynajętego autobusu, co bardzo usprawniło nam przejazd. W Glince byliśmy tuż po 9. W międzyczasie zaczęło się przejaśniać, mgły opadły i ukazał się nam wspaniały widok na otaczające nas góry Beskidu Żywieckiego. Poranek był rześki i słoneczny.
Po zrobieniu pamiątkowego zdjęcia zaczęliśmy mozolnie podchodzić pod Krawców Wierch. Po pewnym czasie podejście się skończyło i mogliśmy podziwiać widoki. A w górach już jesień… chciałoby się zaśpiewać, jej pierwsze oznaki są lekko złotawe i niezwykle zachwycają. Po postoju w okolicach schroniska na Krawców Wierchu podeszliśmy na polanę szczytową i ukazał się nam jeden z piękniejszych widoków w całych Beskidach. W oddali majaczyła Mała Fatra, przed nami drzemały Rycerzowa z Muńcułem, za nimi Wielka Racza. Wszędzie już prawie byliśmy – stwierdziliśmy i ruszyliśmy w dalszą drogę, która biegła pasmem granicznym. I tu dotarła klęska kornika, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć okazały łańcuch Tatr.
Dotarliśmy w końcu do przełęczy o tajemniczej nazwie Bory Orawskie. To bardzo ciekawe miejsce, znajdowaliśmy się bowiem na Wielkim Europejskim Dziale Wodnym, potok Bystra po stronie polskiej odprowadza bowiem swoje wody do Bałtyku, a Zlatny potok po stronie Słowackiej – do Morza Czarnego.
W dolinę Bystrej zeszliśmy bardzo stromym szlakiem, by ponownie podejść do szlaku wiodącego na Halę Lipowską. Mijaliśmy ogromne kombajny ścinające i czyszczące las zniszczony przez kornika. Samo podejście na halę okazało się niezwykle strome i kamieniste, ale daliśmy radę. Na miejscu byliśmy około godziny 17. Trasa tego dnia wyniosła 16,7 km.
Samo schronisko jest obiektem mającym bardzo bogatą historię, a w roku 2011 zajęło pierwsze miejsce w prestiżowym rankingu schronisk górskich Magazynu Turystyki Górskiej „n.p.m.” Jest najbardziej zadbane ze wszystkich, w których dotychczas byliśmy. Tego właśnie szuka w górach turysta – klimatu. Wieczór wypełniliśmy wspólnym śpiewem i humorem.
Teresa Kubik
.