Sobota, 31 maja 2014 r., dzień jak każdy normalny, mogłoby się wydawać. Niektórzy imprezują w różnych miejscach, niektórzy są w pracy na 2 zmianie, inni w domu z rodziną, a jeszcze inni po prostu śpią… Ale nie MY.
Ekipa w składzie: Szymon, Andrzej, Miłosz, Darek, Przemek oraz kierowca – Maciek wyrusza z Bielska-Białej o 20-tej (z przystankiem w Kozach), by około 22-giej dołączyć w miejscowości Kasina Wielka do kolejnego uczestnika naszej wyrypy – Grzegorza, który wystartował około południa z Myślenic i miał już za sobą prawie 20 kilometrów trasy. Tam po „motywacji” w stylu: „pełno połamanych i powalonych drzew na szlakach oraz wataha wilków na Lubogoszczy”, z różnymi myślami ruszamy w kierunku pierwszego szczytu, jakim jest właśnie Lubogoszcz (968 m n.p.m.).
Po drodze faktycznie mijamy pełno zwalonych drzew, które musimy po parę ładnych metrów obchodzić chaszczami, miejscami szukając znikającego gdzieś szlaku czerwonego. Jeśli chodzi o wilki, żadnych na szczęście nie spotkaliśmy. Od startu do momentu schodzenia ze szczytu, w kość dawał nam mocno deszcz.
Po zejściu do Mszany Dolnej, urządziliśmy sobie odpoczynek, by po kolejnym postoju i regeneracji sił oraz uzupełnieniu płynów, wyruszyć w kierunku przełęczy Glisne. Po drodze trafiliśmy na pola, gdzie pasły się krowy i… niestety, byki też – ale było bardzo zabawnie. Ominąwszy jakoś „zagrożenie”, którym był prawie 500-kilogramowy – o dziwo dla nas spokojny – byk, po nużącym podejściu znaleźliśmy się na Przełęczy Glisne.
Tam, niestety, nasz kolega Szymon zdecydował się zostać i dalej już w piątkę ruszyliśmy na drugi, a zarazem ostatni szczyt jakim był Luboń Wielki (1022 m n.p.m.). Po drodze minęliśmy trochę mniej wiatrołomów, za to na starcie i nieco dalej znowu dopadł nas deszcz. Szlak okazał się ponadto błotnisty i miejscami nieźle stromy, tak że niektórzy wymiękali. Po ok. 50 minutach „prawie-że-wspinaczki” dotarliśmy na szczyt, na którym znajduje się klimatyczne schronisko – niestety zamknięte o tej porze (godz. 5:15) i na którym również kończy się czerwony szlak – „Mały Szlak Beskidzki”. Z tego powodu zawiesiliśmy specjalną tabliczkę z kierunkiem i oznaczeniem tegoż szlaku.
Po regeneracji sił zeszliśmy do Rabki Zaryte, by ok. godz. 6:30 zakończyć kolejną, trzecią już, Nocną Wyrypę z PTT.
Na pewno wszystkim ta wyrypka dała w kość, niektórzy mają jeszcze zakwasy, lecz na pewno wszyscy szczęśliwi i zadowoleni, czekają już na kolejną edycje tej wspaniałej górskiej przygody.
W imieniu wszystkich i każdego z osobna Wielkie Podziękowania. Do zobaczenia za rok, oby w większym gronie.
PP
.