„DRD4-7R (rozszyfrowany jako: Dopamine Receptor D4, 7-Repeat) – to gen na jedenastym chromosomie ludzkiego DNA, znany jako „gen nomada” albo „gen przygody”. Ma go około 20% ludzkiej populacji. Ludzie mający w swoim DNA aktywny DRD4-7R uwielbiają podróże, przygody, nieustannie eksplorują i nie mogą usiedzieć w jednym miejscu. Charakteryzują się dużą potrzebą aktywności fizycznej, intelektualnej i społecznej.” Tymi słowami rozpoczyna swoją książkę podróżnik Wojciech Lewandowski. Pożerając tę pozycję pomyślałem o wszystkich wspaniałych ludziach, z którymi spędziłem czas na kolejnej mikrowyprawie, w sobotę, na Iwaniackiej Przełęczy. Ludziach, którzy niewątpliwie ten gen posiadają.
Wyjechaliśmy o wschodzie słońca w kierunku „Mekki” polskiego alpinizmu. Przewidziana trasa na odcinku: Kiry – Dolina Kościeliska – Iwaniacka Przełęcz (1459 m) – Dolina Chochołowska – Siwa Polana nie miała przysporzyć nam trudności, aczkolwiek z tyłu głowy czaiła się myśl o bardzo kiepskich prognozach pogody. A jednak wielu z nas przesuwało granice odrobinę dalej, stawiało poprzeczkę cokolwiek wyżej. Chcieliśmy szybciutko wyskoczyć na pobliski Ornak, aby wyprawa nie pozostała spacerem bez szczytowania…, niestety nasz (kipiący wiedzą) tatrzański przewodnik Piotr pozostał nieugięty.
Naukowcy zgadzają się, że te wszystkie niespokojne dusze odpowiedzialne są za większość odkryć, za eksplorację gór, oceanów i białych plam na mapach. Dzięki DRD4-7R rasa ludzka wyszła z Afryki, zasiedliliśmy Europę, a potem obie Ameryki. Dzięki niemu wspięliśmy się na ośmiotysięczniki, zdobyliśmy bieguny i polecieliśmy w kosmos. Dzięki niemu postawimy stopę na Marsie. Niemal z pewnością aktywny DRD4-7R mieli Kolumb, Shackleton, Marco Polo, Kukuczka czy Gagarin. Pewnie, że nie mam co się z nimi równać. Ale za to rozumiem ich doskonale i dobrze mi z moją własną kopią DRD4-7R.
Wymiar naszej wycieczki był bardziej kulturowy i społeczny, niż wyczynowy. Wspólna wędrówka dzielenie się pasją i trudami buduje przyjaźnie i oczyszcza. W erze wyścigu szczurów, internetu i super smartfonów werbalna komunikacja jest niezwykle ważna. Czy wiedzieliście, że nasz klubowy kolega Wacław Morawski jest między innymi pisarzem i poetą?! Przez całe 6 godzin przejścia aura była dla nas łaskawa, co wspaniale widać w naszej galerii.
Mimo znikomego zmęczenia biało-niebieski autobus i jego uśmiechnięty woźnica wzbudził uczucie ulgi i spełnienia. Wieź nas sympatyczny Krzysztofie byle nie do domu, bo godzina młoda – cóż, w Bielsku byliśmy około 17.30, więc co robić z tak pięknie rozpoczętym dniem, kiedy endorfiny i dopamina jeszcze nie uspokojone? Na szczęście z pomocą przyszedł mi Wacek i podarował autorski tom poezji. Czyż życie nie jest piękne?
.
„Lubię cię”
Wiesz co lubię cię,
w mojej pamięci jesteś stokrotką!
Znalazłem cię w kwiaciarni,
byłaś taka samotna jak akacja.
Zabierasz mi spojrzenie,
nie zauważyłem, że jesteś
moim pragnieniem.
Czekam pod nieboskłonem
na pobudkę księżyca.
Liczę samotne cykady.
Wszystko gdzieś odeszło,
nie pamiętam uśmiechu
nie wiem czy jesteś samotna
jak akacja?
Czy rozmawiam z tobą?
Czy to uśmiechnięta poezja?
Wracam do książki,
tam puste kartki.
Kwiaciarnia zamknięta,
na parapecie brakuje stokrotki!
Na talerz niedojedzonej zupy
tylko księżyc spogląda.
Umówiłem się z tobą
pięćdziesiąt lat temu!
Jak ten czas szybko przeminął!
AK
.