„Piękna, dzika przyroda, spokój i cisza – słowem człowiek i tylko przyroda, i przecudne połoniny” – tymi słowami zakończył w swoim opisie Andrzej Koczur opowieść o ukraińskiej przygodzie w czerwcu br.
Zachęcam Was do przeczytania w pierwszej kolejności właśnie tej jego relacji, a dopiero w drugiej kolejności mojego opisu dzisiejszej prelekcji.
…
Piękny i interesujący jest ten opis, prawda?
A teraz powróćmy z tej wirtualnej podróży do małej salki Oddziału PTT w Bielsku-Białej. To właśnie tu mogliśmy spotkać się z dwoma podróżnikami, uczestnikami prywatnej podróży w te piękne ukraińskie góry, z Andrzejem Koczurem i Wiesławem Pleciakiem.
Frekwencja dzisiaj też nie dopisała, bo pewnie zawiniła deszczowa pogoda. Szkoda, bo dzięki zdjęciom i relacji „na żywo” mogliśmy odwiedzić bez paszportów i bezgotówkowo swoich sąsiadów „za miedzą” – Ukrainę.
Nasi podróżnicy mieli w tej ukraińskiej podróży konkretny cel. Był nim pierwszy etap zdobywania szczytów zaliczanych do „Korony Beskidów Ukraińskich”, która to Korona jest częścią „Wielkiej Korony Beskidów”. Podczas tego etapu zrealizowanego w dniach od 16 do 23 czerwca 2017 r. całej pięcioosobowej grupie udało się wejść na 7 szczytów, wśród nich na ten najwyższy na Ukrainie, na Howerlę. Wymienię je w kolejności zdobywania:
1. Rotyło (Góry Pokucko-Bukowińskie) – 1483 m n.p.m.
2. Baba Ludowa (Połoniny Hryniawskie) – 1590 m n.p.m.
3. Howerla (Czarnohora) – 2061 m n.p.m.
4. Bliźnica (Świdowiec) – 1883 m n.p.m.
5. Sywula (Gorgany) – 1836 m n.p.m.
6. Magura Łomniańska (Góry Sanocko -Turczańskie) – 1024 m n.p.m.
7. Ciuchowy Dział (Beskidy Brzeżne) – 942 m n.p.m.
Dzięki tej prelekcji zobaczyliśmy ciekawe zdjęcia z przeróżnych szlaków i dróg, zobaczyliśmy, jak wyglądają szczyty górskie, co na nich się znajduje i jakie jest oznakowanie. Zobaczyliśmy też miejsca po drodze, gdzie zatrzymywali się na nocleg oraz z trasy przejazdów.
Piękno krajobrazów górskich, przyrody niszczonej przez ludzi i różne kataklizmy, piękno wyremontowanych cerkiewek i wiosek przeplatało się tu jednak z czymś dziwnym, niezrozumiałym, czasem zabawnym, ale też i zastanawiającym…
W sumie dużo było tych zdjęć wykonanych przez wszystkich uczestników wyjazdu, a do tego komentarze, czasem budzące śmiech i… nie wiadomo kiedy, a zegarek wskazywał już godzinę 19:50. Szybko minęły prawie dwie godziny interesującej prelekcji.
To, co pokazali nam podróżnicy Andrzej i Wiesław można spotkać chyba tylko w tym kraju, do którego – mimo wszystko – warto się wybrać (pośpieszmy się, bo nigdy nie wiadomo…).
Warto było przyjść na tę dzisiejszą prelekcję i zobaczyć: jak wyglądają góry Rumunii od strony ukraińskiej, jak wyglądała „niby bacówka” z flagami Ukrainy i Unii, z miejscami dla kilkunastu osób, przy której, w tym jedynym miejscu był najmocniejszy sygnał telefoniczny, jak wreszcie wyglądały błotniste drogi „przez mękę”, rozjeżdżone gruzawikami i pojazdami wojskowymi, albo inne drogi, które zniszczyła woda i powodzie, i w stanie nie naprawionym użytkowane do dziś … Właśnie po jednej z takich dróg, a było to pod Bliźnicą, śmiały ukraiński kierowca z fantazją i ogromnym spokojem jechał z naszymi podróżnikami, mając jedno koło samochodu w powietrzu… i tu komentarz podróżnika Andrzeja: dużo nie brakowało, a część z nas by się nawróciła… Ten przejazd widzieliśmy na filmiku, przyznam się, że strach było patrzeć, a co dopiero jechać!
Ciekawe były zdjęcia paproci, wysokich i smukłych, rosnących jak palmy, przerastających człowieka, albo stado owiec, niezwykle szybko przemieszczających się po połoninach, pilnowanych przez pasterzy i 11 psów (!) i tu komentarz Andrzeja: z psem – szefem wszystkich psów – na czele! Widzieliśmy zdjęcie z bliska tego „czworonożnego szefa”!
Wreszcie nie sposób pominąć spotkanie z dużym stadem koni, pół dzikich, pasących się swobodnie bez żadnego nadzoru w okolicach Sywuli… i tu komentarz p. Andrzeja: poczułem się jak w westernie, tylko Indian brakowało… Zdjęcia z Worochty też były, wśród nich odnowiona cerkiew i zabytkowy kamienny wiadukt na Prucie.
Nie zabrakło też zdjęć różnych obiektów z dwoma flagami (dobrze wiecie, którymi!), albo zdjęć mostów, których barierki też były pomalowane kolorami tychże flag, ale o tym z braku miejsca i czasu już nie napiszę.
Można by tu jeszcze wiele, wiele dopisać, bo zdjęć było naprawdę dużo, a każde z nich było przemyślane i przemawiało do nas wyraziściej, jakby chciało potwierdzić, że „właśnie taka jest teraz Ukraina!”.
CS
.