Weekend? Tradycyjnie. W górach! I już tradycją staje się wyjazd w góry z Oddziałem Bielskim PTT. Tym razem celem naszego górskiego wypadu staje się skalisty, bardzo charakterystyczny szczyt Kľaka (1351 m n.p.m.) w Luczańskiej części Małej Fatry na Słowacji.
Pomimo optymistycznych prognoz na Fackovskim sedle (802 m n.p.m.) przywitał nas rześki i wietrzny poranek. Wzmocnieni drugim śniadaniem i poranną kawusią ruszyliśmy w drogę żółtym szlakiem. Po wczorajszych opadach deszczu leśne ścieżki były dość błotniste i śliskie, więc trzeba było zachować uwagę i ostrożność. Czas podejścia na szczyt wg szlakowskazu wynosił 1 godz. 40 min. i pomimo niespiesznego tempa oraz kilku przerw na widokowych polanach, udało się nam go zrealizować bez większych problemów. Jak to na Słowacji, po drodze mijaliśmy turystów: i starszych, i młodszych, i samotnych wędrowców z dużymi plecakami i 3-pokoleniowe rodziny na sobotniej wspólnej wyprawie. Wszyscy radośni i uśmiechnięci. Mijaliśmy się z tradycyjnym, serdecznym pozdrowieniem, a czasem zatrzymywali się na krótką pogawędkę. Na skalistym szczycie Kľaka (1351 m n.p.m.), pomimo sporej ilości turystów, wzbudziliśmy duże zainteresowanie, kiedy całą grupą z banerem ustawiliśmy się do zdjęcia pod żelaznym krzyżem.
Zimny wiatr, który towarzyszył nam w wędrówce od rana, nie ustępował. Mając tak dobry czas i wspaniałe widoki, m.in. na Góry Strażowskie, Małą i Wielką Fatrę po kilkunastu minutach przerwy, lekko zmarznięci, byliśmy gotowi do dalszej wędrówki. Podążając tym razem za czerwonymi znakami zeszliśmy trochę w dół klucząc między skarłowaciałymi drzewami i krzewami, wąską i stromą ścieżką. Na Ostrej Skale odsłonił nam się jeszcze skalisty szczyt Klaka, później znów weszliśmy w las i szlak zaczął już łagodnie schodzić w dół. Jeszcze jedną kilkunastominutową przerwę w słoneczku zrobiliśmy sobie na Vricanskim sedle, żeby ruszyć dalej żółtym szlakiem w dolinę Rajeckoleśniańską.
Mając w zapasie sporo czasu, dzięki uprzejmości kierowcy oraz otwartości na prośby naszego Przewodnika Łukasza podjechaliśmy do miejscowości u podnóża gór – Rajecka Leśna, do słowackiego Betlejem. Pomimo, iż do świąt Bożego Narodzenia jeszcze daleko, ogromna drewniana szopka wyrzeźbiona przez Józefa Pekara, jest udostępniona turystom cały rok. Rzeźba robi ogromne wrażenie nie tylko swoimi rozmiarami, ale przede wszystkim ruchomymi figurkami przedstawiającymi sceny z życia i krajobraz… Słowacji! Jest i święta góra Słowaków – Krywań, najsłynniejsze budowle Słowacji: zamek w Bratysławie, Dewinie, Trenczynie, Spiski Hrad i Zamek Orawski. Jest i rzeka Wag w dolinie, której toczy się życie.
Po zachwycie nad lokalnym rękodziełem mieliśmy jeszcze czas by skosztować pysznej, słowackiej kuchni w chyba jedynej restauracji w miasteczku. Najedzeni i bardzo zadowoleni punktualnie stawiliśmy się przy autokarze i mogliśmy ruszyć w drogę powrotną. Do Bielska wróciliśmy wg planu przed godz. 19:00.
Trzeba przyznać, że już dawno nie wróciliśmy z wyjazdu tak zadowoleni. Pogoda była słoneczna, ale wietrzna, więc dobrze się szło. Wspaniałe widoki na otaczające góry towarzyszyły nam przez większą część trasy. Przewodnik prowadził nas dobrym, choć nie za szybkim tempem. Po drodze nie było schroniska, ale dzięki postojowi w Rajeckiej Leśnej mieliśmy możliwość zagłuszyć burczące brzuchy pyszną słowacką kuchnią i zakupić trochę słowackich maszkietów.
Dziękuję wszystkim za miłe towarzystwo podczas górskiej wędrówki. Mam nadzieję, że powyższa relacja pokrywa się również z Waszym odbiorem sobotniego wyjazdu. Zachęcam do podzielenia się swoją opinią w komentarzach.
Martyna Ptaszek
.