Po jesiennym wyjeździe grupy członków PTT ze Skoczowa do Kotliny Kłodzkiej, przyszedł czas, by dokończyć zdobywanie Korony Ziemi Kłodzkiej. Oto relacja z drugiej części tego projektu:
Drugi wyjazd w ramach Korony Ziemi Kłodzkiej odbył się w dniach 3-4 grudnia 2022 r., już w warunkach zimowych.
Wczesnym rankiem ruszyliśmy z Przełęczy Kłodzkiej. Było biało. Po niecałej godzinie byliśmy na szczycie Kłodzkiej Góry (757 m n.p.m.). To szczyt w Górach Bardzkich. Piękny zimowy krajobraz przedstawiał nam się z wieży widokowej. W drodze powrotnej odwiedziliśmy Szeroką Górę (766 m n.p.m.). Kolejnym szczytem, który został zdobyty przez nas tego dnia była Wielka Sowa (1015 m n.p.m.) w Górach Sowich. Na szlaku zalegała niewielka warstwa świeżego śniegu. Atakowaliśmy z Przełęczy Sokolej i szybciutko wróciliśmy na dół. Chwilę spędziliśmy w samochodzie, by ponownie znaleźć się na szlaku. Naszym kolejnym celem była Włodzicka Góra (757 m n.p.m.) z wieżą widokową na szczycie. Szczyt ten leży we Wzgórzach Włodzickich. Ostatnim tego dnia szczytem i miejscem, w którym nigdy dotąd nie byliśmy, była Nowa Kopa (553 m n.p.m.) we Wzgórzach Ścinawskich. Był to najłatwiejszy dla nas do zdobycia szczyt Korony Ziemi Kłodzkiej. Trasa przypominała przyjemny, lekki spacer.
Pod wieczór przyjechaliśmy do Kłodzka na kolację. Ale byliśmy głodni…
Na drugi dzień zostały nam do zdobycia dwa ostatnie szczyty: Śnieżnik Kłodzki i Jagodna.
Po wczesnym śniadaniu ruszyliśmy w stronę Schroniska im. Zbigniewa Fastnachta na Śnieżniku . W całkowicie zimowej scenerii szliśmy do schroniska. Gdy dotarliśmy, w środku było tylko kilka osób. Odpoczynek umililiśmy sobie kawą i piwkiem. Posileni poszliśmy na szczyt. Było mgliście i bardzo mocno wiało, Udało się jednak zrobić kilka ładnych zdjęć z wieży widokowej.
Został nam jeszcze ostatni szczyt do zamknięcia listy Korony Ziemi Kłodzkiej. Była to Jagodna. Na ten szczyt musieliśmy wędrować w czołówkach. Udało się. Zdobyliśmy ostatnią górę. Na zakończenie naszej wyprawy zjedliśmy pyszną kolację w Schronisku Jagodna.
Zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi wróciliśmy do swoich domów.
Wiluś i Wiesiek – dziękuję!
Łukasz Lasicz