Niedzielny, ciepły poranek zwiastował fantastyczny dzień. Wyprawa na Kościelec nie byłaby warta grzechu, gdyby pozbawić ją pięknych widoków, a tych miało nie brakować. Wszak z dwutysięcznika, i tylko z niego, można zobaczyć jednocześnie wszystkie Stawy Gąsienicowe.
Wyjechaliśmy licznie autokarem przed godziną siódmą, a do Zakopanego dotarliśmy około dziesiątej. Przyczyną zwłoki były liczne objazdy i remonty dróg na trasie przejazdu. Mimo to, w dobrych nastrojach, ruszyliśmy niebieskim szlakiem w kierunku Hali Gąsienicowej, przez Przełęcz między Kopami, aby w końcu dotrzeć nad Czarny Staw Gąsienicowy. W tym miejscu, podzieleni już na kilka mniejszych grup, zdecydowaliśmy się na krótki postój, posiłek i regenerację sił. Nad nami wznosił się majestatyczny Kościelec. Trudno było sobie wręcz wyobrazić, że mamy tam już za moment się wspinać.
Około trzynastej wyruszyliśmy. Zdobycie położonego ponad pięćset metrów ponad poziomem tafli Czarnego Stawu Gąsienicowego oznaczało wdrapanie się najpierw na Przełęcz Karb. Stamtąd dopiero, zakosami biegnącymi po lewej stronie grani, zaczęło się mozolne wnoszenie ku górze. Ostatecznie, po ponad godzinnym marszu, mogliśmy się cieszyć zdobytym szczytem. Po drodze, pod Przełęczą Karb, spotkaliśmy kolegów z Bielskiego Klubu Alpinistycznego, którzy rozpoczynali dzisiaj kurs taternicki. Miło było zobaczyć znajome twarze w tak pięknej scenerii. Powrót do Kuźnic zajął kolejne trzy godziny, a przejazd autokarem z Zakopanego do Bielska – kolejne cztery. Zmęczeni, lecz pełni niezapomnianych wrażeń, rozstaliśmy się na dolnej płycie dworca autobusowego. Z niecierpliwością czekamy na kolejne takie wyzwania, kto wie, może już wkrótce zdobędziemy Zawrat, Kozi Wierch …
Grzegorz G.
.