Kowadło (Góry Złote), Rudawiec (Góry Bialskie), Wielki Śnieżnik i Suchoń (Masyw Śnieżnika) – wycieczka górska – 20-21 lutego 2021 r.

W piątek o różnych porach osiem osób + kotek Antoś, wyjechało dwoma samochodami, obierając kierunek Stary Gierałtów, w którym dzięki pośrednictwu naszego oddziałowego kolegi Łukasza, mieliśmy zagwarantowane noclegi z przepysznym jedzeniem. W tych covidowych czasach warto mieć zaplanowaną dokładnie trasę, bo GPS chętnie kieruje przez Czechy. Plany jak to na spontanicznych wypadach miały być korygowane w zależności od pogody oraz potrzeb i możliwości uczestników. Na tej wycieczce każdy miał swój cel, ale szukaliśmy wspólnych mianowników z możliwością integracji.
Priorytetem dla Kasi i Ryśka było wyjście na Suchoń – jeden z 80 szczytów, których zdobycie trzeba potwierdzić w ramach projektu Diadem Polskich Gór. Suchoń (964 m.n.p.m.) leży w paśmie Krowiarki w Masywie Śnieżnika w gminie Bystrzyca Kłodzka. Zdobycie szczytu jak się okazuje nie stanowi żadnego problemu, ale odnalezienie go owszem. Na szczyt nie prowadzi żaden znakowany szlak i trzeba go szukać na czuja, ale Rysiek postawił sobie cel, że go znajdzie i dopiął swego.
Dla Kasi, Bożeny i Jadzi celem z kolei było zdobycie 3 szczytów do Korony Gór Polski: Śnieżnika, Kowadła i Rudawca. Cel oczywiście zrealizowany z nawiązką.
Dla mnie i Ewy najważniejsze było wyjście na Śnieżnik w pięknej zimowej aurze i coś jeszcze z lepszymi widokami niż z zalesionych, bezwidokowych szczytów Rudawca i Kowadła.
Nasze miejsce noclegowe w Starym Gierałtowie, w pobliżu Bielic i Jaskini Niedźwiedziej samo narzuciło wybór szlaku na Śnieżnik, a prognozy pogody wybór dnia na zdobycie tego szczytu. W sobotę o 8.00 ruszyliśmy na parking pod Jaskinię Niedźwiedzią i stamtąd 8.30 w sześciosobowym składzie byliśmy już na szlaku. Warto było wyruszyć o tej porze, bo pod nogami mieliśmy zmrożony jeszcze po nocy śnieg, a las rozświetlało już słońce. Po wysokich temperaturach w minionym tygodniu obawialiśmy na trasie poniżej 1000m mokrego podtopionego śniegu, ale nic podobnego, od początku weszliśmy w las na ubity śnieg i świetnie przedeptany szlak. Był plan przy odrobinie szczęścia wejścia do Jaskini Niedźwiedziej, ale tu bilety trzeba rezerwować wcześniej. Miejsce w grupie zwiedzających znalazłoby się dla 3 osób, ale nie chcieliśmy się rozdzielać. Warto tu dodać, że na tych szlakach ze względów bezpieczeństwa nikt nie powinien zostać sam, bo w okolicach Jaskini Niedźwiedziej aż do Przełęczy Śnieżnickiej nie ma zasięgu i nie można się skontaktować z pozostałymi członkami grupy. Dzięki wczesnemu wyjściu w schronisku „Pod Śnieżnikiem” zastaliśmy jeszcze pustki i mogliśmy w spokoju usiąść, że doładować się energetycznie kawą czy też drugim śniadaniem. Podejście pod sam szczyt Śnieżnika, to już bajka z widokami jakie podobno zdarzają się tu nieczęsto. Na szczycie część naszej sześcioosobowej grupy poczuła niedosyt wrażeń, wysokości i kilometrów zaplanowanych na ten dzień więc zrodziło się kilka spontanicznych pomysłów. Jednak ze względów transportowo logistycznych porzuciliśmy je i wróciliśmy w drogę powrotną tą sama trasą. Cóż zrobić z resztą tak pięknego dnia? Integracja i wspólne spędzenie czasu przy ognisku jest zawsze dobrym pomysłem.
Szukając wspólnego mianownika naszej wycieczki i próbując pogodzić plany i cele wszystkich, postanowiliśmy wyruszyć w niedzielę wspólnie wczesnym rankiem do Bielic pod leśniczówkę i stamtąd na niepozorne, ale strome, schowane w lesie Kowadło. Przed wjazdem na parking pod leśniczówką stopuje nas znak „Teren prywatny”, ale bezpłatny parking oczywiście czeka, zupełnie pusty przed wschodem słońca, a dalej w kierunku Rudawca kolejne dwa bezpłatne parkingi, które w sezonie zimowym zapełniają się błyskawicznie. To nie szczyty KGP przyciągają tu tak wiele osób od rana, ale znane w okolicy trasy biegowe dla narciarzy. Dziewczyny od rana rozpierała energia więc Kowadło zdobyliśmy w tempie błyskawicznym, a potem nasze drogi zaczęły się rozchodzić. Trójka pobiegła zdobywać Rudawiec, a reszta spokojnie zeszła sobie przez uśpiony jeszcze i zamglony las. Kasia i dwóch naszych Ryśków zaplanowali wczesny powrót do Bielska więc trzeba się było pożegnać, choć smutno że przez różne zaplanowane cele spędziliśmy wspólnie tak mało czasu. Zostałyśmy z Ewą z decyzją czy ruszyć na mało atrakcyjny Rudawiec dla samego zdobycia szczytu, czy jednak wybrać inny cel. Mnie od zawsze kuszą wieże widokowe i ukryte przy szlakach chatki więc bardziej od Rudawca skusił żółty szlak na Czernicę z wieżą widokową i ulokowaną w pobliżu niej chatką znaną wielbicielom wiatingu. Wieża na Czernicy okazała się zamknięta, a brak zasięgu i kontaktu z dziewczynami nakazał odwrót bez odnalezienia kuszącej chatki. No, ale jak wiadomo jest powód, żeby znowu tutaj wrócić. Zresztą gdyby nie warunki zimowe i ciągłe braki zasięgu, to kto wie czy nie pokusilibyśmy się w sobotę o zejście ze Śnieżnika zielonym szlakiem do Chatki pod Śnieżnikiem i dalej na Przełęcz Płoszczyna, którą od naszej bazy noclegowej w Maciejówce dzieliło tylko 17km dojazdu samochodem. Dziękuję wszystkim uczestnikom za wspólnie zrealizowane cele i miło spędzony czas.


.

zimowy widokowy Wielki Śnieżnik

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2021. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.