Oj, nie rozpieszczał nas tegoroczny maj. Zamiast pięknego słońca i delektowania się cudowną wiosną w górach, mieliśmy w tym roku dużo deszczu i powodzie. Nawet niekorzystna prognoza pogody nie powstrzymałaby nas jednak od, nawet króciutkiej, wycieczki w góry.
W ostatnią niedzielę maja postanowiliśmy wybrać się na Klimczok, jednakże startując dwoma grupkami – z Buczkowice i Bielska-Białej – postanowiliśmy spotkać się przy wiacie na Siodle pod Równią. Nim dotarliśmy na miejsce, wszystkich solidnie zmoczył deszcz. Posiedzieliśmy chwilkę pod zadaszeniem, po czym, już w dziewiątkę ruszyliśmy na Kozią Górę.
Deszcz nie przestawał padać, a my grzaliśmy się (i suszyliśmy) w schronisku. Dzieci bawiły się w chowanego, a my czekaliśmy na choć odrobinę słońca. W końcu przejaśniło się, a my zamiast w stronę Klimczoka (już nie chcieliśmy zmoknąć) ruszyliśmy na szczyt Koziej Góry, a następnie zielonym szlakiem, wzdłuż zbudowanego w okresie międzywojennym, już nieczynnego naturalnego toru saneczkowego, zeszliśmy na bielskie Błonia.
Tu rozdzieliliśmy się – część z nas samochodem wróciła do domu, reszta wzdłuż lasu zeszła do kościoła w Bystrej. Tym sposobem, w górach pożegnaliśmy maj – oby czerwiec okazał się cieplejszy i mniej mokry…
SB