Gdy w trakcie czwartkowego dyżuru w naszym lokalu pojawił się Paweł zaczęliśmy kombinować, jak tu wybrać się w niedzielę na Krawculę. Nie wszystkim ten termin pasował, lecz koniec końców w piątkę zapakowaliśmy się do samochodu i wyruszyliśmy w niedzielne przedpołudnie w stronę Przełęczy Glinka. Dzisiejsza wycieczka była krótka, spokojna, bardziej przypominając spacer po górach, niż nasze cotygodniowe wędrówki górskimi szlakami. Niedużym utrudnieniem było kilkanaście wiatrołomów, przez które musieliśmy nieco zbaczać ze szlaku.
A w schronisku… Jak zwykle ciepło zostaliśmy przywitani przez Diabła, zjedliśmy co nieco prowiantu (dzieciaki spałaszowały przepyszne racuchy), porozmawialiśmy sobie o beskidzkiej przyrodzie… aż w końcu trzeba było opuścić gościnną Bacówkę na Krawców Wierchu. Droga powrotna zajęła nam mniej czasu, niż dojście na Krawculę. Do domów wróciliśmy wczesnym wieczorem.
SB
.