Plecak z wałówką, mocne buty, kurtka i rękawiczki, aparat fotograficzny, dobry humor na starcie o piątej rano i… w drogę, na Słowację! Ta turystyczna droga, zaplanowana od dawna, mocno kusiła tym razem niejednego z nas, a wycieczka na Krywań zorganizowana przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie Oddział w Bielsku-Białej okazała się „strzałem w dziesiątkę”. Choć było dzisiaj tak dużo uczestników, to jednak niewielu z nich dotychczas miało szczęście być na Krywaniu po raz kolejny. Krywań, to góra magiczna, trochę wymagająca i czasem – jak słyszałam od tych, którzy tam już byli – kapryśna. Wymaga dobrej pogody, a z nią bywa różnie.
Trasa wycieczki była następująca: Trzy Studniczki – Gronik – Przehyby – Mały Krywań – Krywań (2495 m n.p.m) – Mały Krywań – Nad Pawłową – Jamy – Jamski Staw – Szczyrbskie Jezioro.
Nasi turyści „rozwlekli się” na długim odcinku szlaku, stąd też faktyczny czas wędrówki tatrzańskiej wydłużył się do dziewięciu godzin. Jedni pędzili do przodu na szczyt, inni szli umiarkowanie średnim tempem razem z przewodnikiem Janem Nogasiem, jeszcze inni szli sobie wolno, w miarę swoich sił i potrzeb fotograficznych.
Pogoda nas nie rozpieszczała, bowiem akurat dzisiaj powiało chłodem od północy, ręce marzły, ale na szczęście nic z nieba nie padało. Wokół nas było dużo chmur (a może i mgieł) przewalających się po tatrzańskich szczytach, dlatego też na początku wędrówki niewiele można było zobaczyć. Mimo tego szliśmy dalej i dalej, ciągle do góry z nadzieją, że będzie lepiej. Już na Małym Krywaniu zaczęło się lekko rozjaśniać, a widoki odsłaniały się dosłownie na kilka sekund. Ale i to już nas cieszyło, gdyż chociaż przez chwilę można było coś ciekawego i pięknego zobaczyć. Z czasem było coraz lepiej i lepiej, tak, że po dojściu na szczyt Krywania pogoda wynagrodziła nam trudy podejścia. Różnica poziomów wynosiła dzisiaj ponad 1300 metrów, czyli dużo jak na jeden dzień.
Z Krywania mogliśmy nacieszyć oczy widokami na wszystkie strony świata: na Tatry najwyższe, a więc Gerlach, Wysoką i Rysy, na Tatry Zachodnie to jest na Kasprowy Wierch, Giewont i Ciemniak, dalej wreszcie na Niskie Tatry.
Wejście na szczyt Krywania przy dzisiejszej pogodzie raczej nie było trudne. Inaczej było z zejściem tą samą, kamienistą drogą. Obowiązkowe cztery punkty podparcia, czyli „na czworakach”, przygarbieni i czasem przyklejeni do skał schodziliśmy jeden za drugim jak pracowite mrówki. W skupieniu i w pełnej koncentracji zeszliśmy z kamiennej ściany głazów do Małego Krywania. Na szczęście śniegu po drodze było niewiele. Uff! Tu już odetchnęliśmy z ulgą. Dalej było już zdecydowanie łatwiej. Ścieżka turystyczna zrobiła się bezpieczna i prawie relaksowa. Mogliśmy więc spokojnie zachwycać się w jej górnej części wysokogórską roślinnością.
W końcu Krywań i Mały Krywań pozostały już niestety w tyle za naszymi plecami, ale co rusz, oglądając się wstecz idąc w kierunku aż do Szczyrbskiego Plesa, odsłaniały się pięknie, jakby chciały nam powiedzieć na koniec wycieczki: „do widzenia”. Po drodze zajrzeliśmy jeszcze do lustra Jamskiego plesa i już na końcu wycieczki do Szczyrbskiego plesa.
Na miejsce zbiórki na parkingu w miejscowości Szczyrbskie Pleso wszyscy dotarli szczęśliwie i na czas. Odjazd naszych pojazdów rozpoczął się punktualnie o godzinie 18:00. W słońcu i pięknej pogodzie żegnaliśmy tę urokliwe położoną miejscowość. Tak to już jest z tą pogodą! Teraz przed nami był już tylko powrót do domu przez Dolny Kubin, Korbielów i Żywiec. Na zegarze wybiła godzina 21:00, gdy szczęśliwie i bez korków dojechaliśmy do dworca w Bielsku-Białej.
Wśród uczestników wycieczki byli młodzi, starsi i jeszcze starsi turyści. Warto dopisać, że jeden z nich, kolega z naszego Oddziału, Andrzej, bardzo wcześnie urodzony, bo w wieku 77 lat był dzisiaj po raz pierwszy w życiu na szczycie Krywania. Również i ja byłam tam pierwszy raz, wieku nie zdradzę, a na pamiątkę tego wydarzenia zabrałam z samego szczytu mały kamyk. Wszystkim uczestnikom wycieczki na Krywań wypada pogratulować dobrej kondycji! Tak trzymać!
Tatry Wysokie w Krywaniem wciąż fascynują, są bowiem „wyniosłe, majestatyczne, poszarpane i posępne”. Kolejne tatrzańskie szczyty czekają na nas.
CS
.