Wczesnym rankiem wyjechaliśmy z Bielska-Białej do Rzyk Jagódek. Aby ominąć strome podejście na Leskowiec zdecydowaliśmy się podchodzić szlakiem dłuższym, ale łagodniejszym oznaczonym białymi serduszkami. Pogoda była wspaniała, otaczały nas lasy liściaste w niezwykłej, jesiennej krasie. Po ok. 1,5 godziny dotarliśmy do schroniska pod Leskowcem. Tu zatrzymaliśmy się na długi odpoczynek. Było sporo czasu na rozmowy, na spożywanie posiłku a także na dojście do kaplicy poświęconej papieżowi Polakowi położonej na zboczu Gronia Jana Pawła II. Część z nas czas odpoczynku spędziła przy mapie planując kolejne wycieczki. Po zrobieniu pamiątkowych zdjęć z banerem wyruszyliśmy w dalszą drogę.
Ze szczytu Leskowca podziwialiśmy rozległy krajobraz, po czym wyruszyliśmy na szlak w kierunku Potrójnej. Nasz kolega Andrzej niezmordowanie buszował po okolicznych krzakach i nagle okazało się, że zebrał całe wiaderko grzybów! Mijając Łamaną Skałę dowiedzieliśmy się, że w pobliżu znajduje się rezerwat Madohora chroniący bór świerkowy oraz liczne wychodnie skalne. Cały czas zachwycaliśmy się kolorowymi drzewami, pod nogami szeleściły różnobarwne liście. Wreszcie dotarliśmy do górnej stacji wyciągów na Czarnym Groniu. Stąd było już blisko do celu naszej wycieczki – chatki studenckiej pod Potrójną. Zostaliśmy powitani przez pana Piotra, który opiekuje się tym obiektem. Oczywiście najpierw skonsumowaliśmy nasze zapasy, potem rozlokowaliśmy się po pokojach. Wprawdzie w takich miejscach nie należy się spodziewać luksusów i rzeczywiście ich nie było, ale za to była prawdziwa turystyczna atmosfera. Na ścianach kuchni zdjęcia himalaistów wraz z ich autografami i pozdrowieniami.
Wieczór spędziliśmy przy ognisku przy kiełbaskach, śpiewie i żartach. Było ciepło, niebo rozgwieżdżone. I wtedy pan Piotr zaproponował nam przejażdżkę na szczyt Potrójnej. Wsiedliśmy do jego łazika i zaczęła się jazda. Po górskich stromych ścieżkach samochód wspinał się do góry, a z jego wnętrza dobiegały krzyki stłoczonych wycieczkowiczów. Musiało nieźle trząść, bo na szczycie Witek oświadczył, że schodzi na dół i nie będzie jechał. Było magicznie, z oddali widzieliśmy światła Bielska, a także Andrychowa, a nad nami roziskrzone niebo. Jazda na dół była już spokojniejsza.
Świeżość poranka dnia następnego, słońce i jesienne kolory były nie do opisania. Jeszcze tylko zdjęcie z banerem przed chatką, żegnamy się z panem chatkowym i jego kolegą, i wyruszamy na szlak. Nadłożyliśmy trochę drogi, aby przy żółtym szlaku zobaczyć bardzo ciekawą formę skalną z oknem po czym wspięliśmy się na widokowy szczyt Potrójnej.
Po godzinie byliśmy już na Przełęczy Kocierskiej – jakże inny świat, elegancki hotel z restauracjami i spa, aqua parkiem i innymi atrakcjami. Ale na nas czekała dalsza trasa – na przełęcz Beskid Targanicki oddzielającą Targanice od doliny Wielkiej Puszczy. Z przełęczy strome podejście na Bukowski Groń i Palenicę, i równie strome zejście do Porąbki. Szlak bardzo piękny, wygodny i widokowy. Do Bielska-Białej wracamy autobusem i tak kończy się nasza kolejna wycieczka.
Tak się szczęśliwie złożyło, że najpiękniejsze tej jesieni dni mogliśmy spędzić właśnie w Beskidzie Małym, który jest głównie porośnięty przez lasy liściaste, które o tej porze roku dosłownie płoną o czym mogą zaświadczyć zdjęcia zrobione przez jej uczestników.
Teresa Kubik
.