Witam ponownie moich czytelników. Dziś wam opowiem (opiszę) wycieczkę krajoznawczą do LIPTOWA na Słowacji. Wycieczka ta została zaplanowana przez PTT (Polskie Towarzystwo Tatrzańskie), jak zwykle w doborowym towarzystwie. Uczestnicy byli jak zwykle zdyscyplinowani i prawie wszyscy stawili się na czas na dolnej płycie dworca autobusowego w Bielsku-Białej. Po podstawieniu klimatyzowanego autobusu z WC, lekko panoramicznymi szybami, video i barkiem, z którego serwował nam pyszną darmową kawę Pan kierowca, wyruszyliśmy w drogę.
Po przejechaniu około 2267 metrów i upłynięciu około 142 minut dotarliśmy do pierwszego punktu naszej wyprawy. Miał być nim Vilkolinec – żywy skansen w Wielkiej Fatrze (UNESCO). Niestety, z przyczyn technicznych, niezależnych od nas zwiedziliśmy inny obiekt – Orawski Zamek. Zwiedzanie zakończyło się na pocałowaniu klamki, gdyż obsługa stwierdziła, że jest jeszcze za wcześnie by można było podjąć pracę.
Udaliśmy się więc do następnego zamku „Liptovské múzeum v Ružomberku”. Były to ruiny dawnego zamku, zachowane w stanie rozebranym na części pierwsze. Część ruin była niedostępna z powodu zagrożenia dla zdrowia i życia człowieka, oddzielona drewnianym płotem z widocznym napisem „ZAKAZ WSTUPU”. Udostępniona część była wyposażona w królewski „tron”, na którym siedzący uczestnicy upamiętnili swój pobyt oraz inne ówczesne skarby wewnętrznej architektury zamkowej. Pozostałe pomieszczenia służyły jako skład przyrządów zamkowych dla ówczesnych mieszkańców, inne, jako sale tortur, które cieszyły się wielkim zainteresowaniem. Niektórzy uczestnicy próbowali na sobie, tak jak to kiedyś wymiar sprawiedliwości w postaci kata uzyskiwał najszczerszą lub inną prawdę. Na szczęście wszystko skończyło się bez jęków, boleści i w dalszą drogę wyruszyliśmy zgodnie z planem.
Po dotarciu pod podnóża Niżnych Tatr, wdrapaniu się stromym chodnikiem i zakupieniu biletów zdobyliśmy następny punkt naszej wyprawy, jaką była jedna z największych jaskiń na Słowacji – Jaskinia Wolności w Dolinie Demianowskiej. W jaskini wolno było oddychać jaskiniowym powietrzem, zwiedzać, maszerować. Z przyczyn dbania o jej stan pierwotny, jak i nierozpowszechniania jej tajemnych korytarzy i przejść był całkowity zakaz używania video i foto bez uiszczenia drobnej opłaty w wysokości 10 euro. Niemniej powiem, że warto było tam być: te stalaktyty, stalagmity, formy naciekowe, i inne formy skalne wyryły niezapomniany jej wizerunek, jak w dawnych latach mogli tam przebywać pierwotni, czy niedźwiedzie jaskiniowe na co podobno są tam dowody.
Kolejne punkty planu odwiedziliśmy w Liptowskim Mikulaszu. Zwiedziliśmy rynek, Kościół św. Mikołaja (podobno Mikołaj dotąd tam rozdaje prezenty), synagogę – Muzeum Janka Krala, kościół artykularny pw. Świętego Krzyża w zatopionej miejscowości Paludza. Zwiedzaliśmy to za drobną opłatą, można by powiedzieć że „co łaska ”, ale nie mniej niż 1 euro – rozumiecie. Kościół wywarł na mnie, na nas, wrażenie. Wysłuchaliśmy tam na kasetowcu, w naszym ojczystym języku opowieści o jego przeniesieniu z innej wioski przeznaczonej do zalania (jak wcześniej wspomniałem) podczas budowy zbiornika retencyjnego do miejsca gdzie znajduje się obecnie. Niestety cały miły akcent zepsuł fakt, że nie można było zrobić pamiątkowych zdjęć, które i tak zostały zrobione przez naszych wprawionych małych profesjonalistów – paparazzi.
Po dotarciu autokarem do centrum, zwiedzeniu rynku, jak i uzupełnieniu suchego prowiantu, mokrego picia, różnorakich płynów, a także zrobieniu zakupów wyruszyliśmy w drogą powrotną, która nam się troszkę czasowo wydłużyła z racji odbywających się remontów dróg na obcej ziemi. Jednakże nie obyło się bez wspólnego zdjęcia w doborowym towarzystwie. Pragnę podziękować wszystkim, którzy się zapisali, a nie zaszczycili nas swoją obecnością, cała loża w autokarze była dla rodzynka wśród wspaniałych uczestniczek. Aby tradycji stało się zadość, zadowoleni uczestnicy koleżeńskim „cześć” zapowiedzieli obowiązkową obecność na kolejnych i dalszych wyprawach z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim.
Turystycznym „dzień dobry” i krótkim opisem serdecznie pozdrawiam wszystkich czytelników.
Georgius (Dżordż)
.